Patrząc na historię branży gier wideo w kategorii wyścigów samochodowych jedne z pierwszych skojarzeń jakie do mnie trafiają to Need For Speed, które w moim odczuciu i nie tylko były synonimem świetnej zabawy na wiele godzin. Wiemy jednak jak seria z biegiem czasu się rozwijała. Drugie skojarzenie to Codemasters, którzy odpowiedzialni są za wiele fantastycznych produkcji. Mówimy tu o seriach F1 oraz Colin McRae Rally, które wyniosły odczucia z jazdy na wyższy nieosiągalny przez dłuższy czas dla innych deweloperów poziom. Symulatory jazdy od CM pokazały, że gra wideo ociera się w maksymalnym stopniu o świat realny. Jak jest z najnowszym dziełem Brytyjczyków? Czy jest to gra dla ludzi, którzy nie szukają symulatora a jednak chcą poczuć się jak mistrzowie kierownicy? Zapraszam do lektury.
Pierwsze odpalenie najnowszego Grida jest na prawdę przyjemne, wraz ze startem jesteśmy wrzucani w sam środek trwającego turnieju składającego się z trzech wyścigów. Wstęp przypomina mi lekko start z innej serii gier jaką jest Forza. Oszukiwać was tu nie będę, jakość jaką postawiła produkcja od Playground Games jest nieosiągalna przez mistrzów, lecz nie można im zarzucić, że jest słabo bądź nudno. Zróżnicowany start pozwala nam na nocną jazdę po mieście gdzie klimat jest naprawdę fajny, czujemy że nie będzie łatwo wygrać ten pojedynek. Lubicie wyścigi typu NASCAR? Ja osobiście nie jestem zwolennikiem oglądania jak ktoś jeździ w kółko, ale muszę się do czegoś przyznać. Cały czas uważałem, że tor skonstruowany pod te zawody jak i one same będą łatwą trasą i bez problemu na niej wygram. Słowa które rzuciłem sobie w głowie szybko zostały zweryfikowane przez zawodników, wtedy poczułem jak wylewa się na mnie zimny kubeł z wodą. Wewnętrzny głos powiedział mi jedno: "Bartek, masz przerypane. Tutaj nie wygrasz!". Faktycznie tak było. Wstęp do Grida mnie zmielił, pogryzł, wypluł a po wszystkim poklepał po plecach dając ostatecznie na zachętę 6 miejsce w ogólnym rankingu. Wstęp już miałem za sobą, byłem lekko zszokowany jaki poziom trudności został narzucony od samego startu. Większość gier daje nam na początku wygrywać, aby nasza psychika dobrze działała, żebyśmy chcieli wracać i zajmować podium. Tutaj mamy na opak.
Pochylmy się trochę nad poziomem trudności jaki panuje w najnowszej odsłonie Grida. Mamy do wyboru kilka standardowych poziomów zaczynając od łatwego kończąc na trudnym, lecz możemy także dostosować to pod siebie narzucając swój własny tryb gry. Gra daje nam możliwość dostosowania umiejętności jazdy przeciwników, zniszczenia pojazdu, w tym także całkowitej kasacji wozu, uszkodzeń wyłącznie wizualnych, wyłączenia ABS, nieograniczonej możliwości cofania czasu, który w niektórych momentach pozwala na uratowanie pada przed całkowitym zniszczeniem. Temat przeciwników na torze wymaga większego rozwinięcia, jeśli powiemy że tylko są i w miarę sprawnie pokonują zakręty i biją się o pozycję, to będzie zdecydowanie za mało. Każdy wyścig, trasa, zawody, zakręt niesie za sobą coś nowego. Walka o zdobywanie coraz to wyższej pozycji w wyścigu jest ekscytująca i wymaga planowania jak tego dokonać. Czasami trzeba zmylić przeciwnika poprzez szybki manewr, przeważnie wchodzimy w cień aerodynamiczny i nabieramy dostatecznej prędkości aby minąć samochód przed nami. Kolejna opcja, która jest moją ulubioną, lecz najbardziej niebezpieczną, to wchodzenie po wewnętrznej stronie toru na zakręcie i robienie obcierek z innymi pojazdami. Zapytacie dlaczego niebezpieczna skoro można wybrać opcję w ustawieniach uszkodzeń tylko wizualnych. Śpieszę z odpowiedzią. Deweloperzy postanowili dodać do rozgrywki system wrogów, który działa naprawdę dobrze, wjedziesz w kogoś z pełną mocą, zrobisz mu obcierkę bądź podcięcie, albo co gorsza będziesz chciał wypchnąć go z toru, licz się z tym, że zapamięta to do końca wyścigu i nie da Ci żyć! Zdarzają się błędy kiedy wjedziemy w kogoś z pełnym impetem jadąc 200km/h i nic sobie z tego nie zrobi a czasami wystarczy muśnięcie karoserii i już mamy mówiąc kolokwialnie wkurzonego Janusza. Mimo tych drobnych błędów w sztucznej inteligencji wychodzi to stanowczo na plus.
Osobiście nie jestem jakimś zawodowcem jeśli chodzi o gry wyścigowe i cały czas jeździłem na średnim poziomie trudności, który jest fajnie wyważony w rozgrywce. Ograłem ponad 33h, nie wszystko wygrywałem, niektóre wyścigi kończyłem na 16 pozycji, czasami na 3 bądź 5. Skoro wspomniałem już o tym jak wypada poziom trudności i zachowanie przeciwników na trasie to warto wspomnieć o trasach na jakich się ścigamy. Tutaj najnowsza gra z cyklu TOCA Race Driver wypada średnio, niestety już po kilku godzinach zabawy trasy zaczynają się powtarzać i możemy wyuczyć się ich na pamięć, lecz pierwsza styczność jest pozytywna. Niektóre miejscówki nie wymagają od nas zbytniego kręcenia kierownicą by następnie dać nam pole do pokazania swoich umiejętnościach poprzez zakręt i to nie byle jaki a wynoszący 90° bądź i więcej. Muszę dodać, że perełką jest niewątpliwie trasa wymagająca od nas dosyć sporych umiejętności drifterskich oraz świetny Silverstoone. Spędzając więcej czasu z grą aż chce się wykrzyczeć "Dajcie więcej tras!".
Trasy musimy czymś pokonywać. Auta są dzielone wraz z wybraniem trasy bądź narzucone z góry do danego cyklu zawodów. Mamy tutaj wyścigi klasyków, musclecarów, miniaczów, bolidów Formuły 1, super szybkich aut a to nie wszystko. Na nudę jeśli chodzi o auta nie będziemy narzekać, nie jest ich zbyt sporo do wyboru, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Pojazdy kupujemy za zarobione fundusze z zakończonych wyścigów, więc jeśli znudzi Ci się dane auto możesz je sprzedać, ale ze stratą, co dodaje fajnego smaczku i poczucia, że musimy się zastanowić dwa razy przed zakupem bo jazdy próbnej niestety nie ma. Nie martwcie się, kasa leci w tej grze naprawdę szybko, więc nawet błąd w zakupie nie będzie jakoś mocno odczuwalny w skutkach. Znajdujące się auta pozwalają na w miarę fajną dowolność tym czym chcemy jeździć, ale... właśnie jest jedno ale, które w mojej opinii stawia dosyć sporą rysę na najnowszym dziecku od Codemasters. Model jazdy. Jazda jest przyjemna, daje satysfakcję oraz możliwości dostosowywania jej do naszego stylu. Wchodzisz zawsze w zakręt bokiem? Nie ma problemu! Wolisz spokojniejsza i bardziej kontrolowane pokonywanie zakrętów? Możesz i tak! Mimo wszystko gra oferuje nam jeden, z góry narzucony model jazdy, co przekłada się na brak różnorodności. Każde auto prowadzi się tak samo, wyjątkiem są tu bolidy Formuły które są bardziej zwinne w zakrętach ale to tylko tyle! Nie odczuwamy różnicy między Musclecarem a autem pokroju MINI.
Myślicie, że jazda w Gridzie to tylko Wy i przeciwnicy? Jesteście w błędzie! Oprócz innych kierowców na torze jest także ON! Chodzi mi tu o kumpla z zespołu, który może nam pomóc w atakowaniu pozycji na torze bądź też jej bronienia. Musimy tylko uważać jakiego kierowcę zatrudniamy. Mamy do wyboru kilkunastu kandydatów na to miejsce, którzy różnią się od siebie w znaczącym stopniu. Podstawowa i najważniejsza sprawa to lojalność! Co z tego, że będziemy mieli kompana, który potrafi blokować innych przeciwników i doskonale przedzierać się między pozycjami skoro nie będzie chciał nas słuchać i w trakcie jazdy wyłączy radio. Przy moim stylu jazdy, kierowałem się, jak wyżej pisałem lojalnością oraz umiejętnościami blokowania przeciwników. Nie ukrywam, strasznie mi pomagał w odnoszeniu sukcesów na torze. Ostatnia sprawa o jakiej chciałem powiedzieć to lusterka, które widzimy w kamerze z wnętrza pojazdu. Ilość klatek jakich doświadczymy w owych odbiciach są tragiczne! Jeśli miałbym strzelać ile się ich tam znajduje to celowałbym w granice 15kl/s! Podobno w mocniejszych wersjach konsol nie występuje już ten problem, który nie wpływa zbytnio na rozgrywkę, ale trzeba o nim wspomnieć.
Podsumowując:
Czas jaki spędziłem na torach Grid World Series uważam za naprawdę przyjemne doświadczenie, nie wybijające się zbytnio ponad konkurencję, ale z szansą na bycie naprawdę świetną grą jeśli dołożymy nowe trasy oraz auta. Póki co nie jest to gra warta premierowej ceny, warto odczekać do świąt i kupić w nieco niższej. Dostarczy wiele zabawy na krótkich posiedzeniach, ale także wciągnie na dłuższy moment.
Grę do recenzji na konsole Xbox One dostarczyło wydawnictwo KochMedia za co serdecznie dziękuję i kłaniam się nisko.