Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 24.10.21 godz: 18:25
Astral Chain | Recenzja

Astral Chain | Recenzja

Slashery to gatunek, który swoje najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Chyba śmiało można stwierdzić, że gry oparte na siekaniu wrogów w praktyce nie wnoszą już nic nowego i innowacyjnego do rozgrywki. Prawdopodobnie oprócz ostatniego Devil May Cry nie natrafimy na nic godnego uwagi. I gdy wszystkim wydaje się, że to prawda, nagle pojawia się Nintendo we współpracy z Platinum Games, pokazując niedowiarkom środkowy palec, jednocześnie udowadniając, że ze znanej formuły da się wycisnąć coś świeżego i godnego uwagi! Nie mam pojęcia jak oni to robią ale zapraszam was do recenzji Astral Chain na Nintendo Switch, a o wszystkim przekonacie się sami.

Fabuła rozpoczyna się dość enigmatycznie, w laboratorium, gdzie jesteśmy świadkami przeprowadzonych badań nad zniewoleniem istoty z innego wymiaru. Dopiero nieco później dowiadujemy się więcej.  Jest rok 2043, w Ziemię uderza asteroida, która powoduje, że na naszej błękitnej planecie tworzą się między wymiarowe portale. Za ich przyczyną blisko 90% obszaru świata nie nadaje się do zamieszkania, a ludzkość staje na skraju wyginięcia. Jesteśmy jednak zaradnym gatunkiem i aby odbudować cywilizację, ocaleńcy stworzyli Arkę. Sztuczną wyspę, gdzie powstają plany na odbudowę dawniej znanego ludziom świata. Przez jakiś czas Arka jest bezpiecznym miejscem, ale po chwili spokoju portale zaczynają pojawiać się również i tam, a wraz z nimi demoniczne istoty, zwane chimerami, które terroryzują i porywają zamieszkujących wyspę ludzi. Jedyną nadzieją na powstrzymanie inwazji oraz ochronę naszego gatunku stanowi specjalny oddział policji zwany Neuron. Jest on zaopatrzony w Legiony, czyli spętane oraz okiełznane za sprawą technologii demony przedostające się do naszego świata z wyrw między wymiarowych. Jak więc się domyślacie nasz bohater dostanie od życia propozycję nie do odrzucenia, uratować swój gatunek! Jak to zwykle bywa nie wszystko jednak będzie tutaj czarno białe…


Na początku wybieramy, którym z dwojga rodzeństwa będziemy grać.

 

Jak wiecie Nintendo słynie z tego, że umie zrobić pierwsze wrażenie, tak aby sprzedać grę jak najlepiej. Nie inaczej jest tutaj. Mimo ograniczonych możliwości Switch’a, grafika potrafi wywołać na nas wrażenie wielkiego WOW i zachęca aby sprawdzić Astral Chain osobiście. Po prostu nie da się przeoczyć, że tytuł wygląda zdumiewająco ładnie. Początkowe lokacje, te dziejące się w mieście sprawiają, że chcemy zbadać każdy kąt i doszukać się jakiegoś błędu czy niedoróbki. Całe miasto, jak i otaczająca je sceneria to mały majstersztyk, i urzeknie nas w mgnieniu oka. Na dodatek nie jest ono puste, co było chyba moją największą obawą względem tej gry. Po ulicach poruszają się ludzie sterowani sztuczną inteligencją, i o dziwo nie są ubrani na zasadzie kopiuj-wklej ani ich schemat poruszania się nie jest jednakowy dla każdego! Niekiedy nawet spotkamy niemały tłum, a to już coś! Z fajnych ciekawostek to warto wspomnieć również, że w sklepowych witrynach za szybą znajdziemy nawet asortyment! Niestety są to tylko tekstury, ale jednak fajnie, że są, bo w niejednej grze na mocniejszą konsole traktowano to bardziej po macoszemu. To samo tyczy się modeli bohaterów. Ich wygląd jest mocno inspirowany postaciami z anime i nie każdemu się to spodoba, ale hej to w końcu gra od Nintendo! Jak nie oczekiwać tutaj japońszczyzny! 
Niestety ładna grafika w mieście to obusieczny miecz dla całej gry i niczym pierwsze zauroczenie świeżej znajomości, potrafi szybko zniknąć. W momencie gdy fabuła nieco się rozwinie i sami zostajemy wciągnięci do wyrw między wymiarowych to tam robi się już nieco gorzej… Nie ma aż tylu detali i w porównaniu do akcji dziejącej się na ulicach to tu wygląda to po prostu biednie. Jak mam być szczery to tak jakby twórcom trochę brakowało na ten element rozgrywki pomysłu. Dla poparcia tych słów niech za przykład służy Limbo z niechlubnego DmC, gdzie ten drugi wymiar był spójny do całości. Tutaj mamy wrażenie, że specjalnie chciano rozdzielić te światy, żeby wyraźnie było widać między nimi granicę. Czy to dobrze, szczerze nie wiem. Nie chce tego krytykować, tylko twierdze, że mogłoby to być nieco bardziej urozmaicone i dopracowane. A tak to dostajemy proste prostopadłościenne wypełnienie korytarza, w jednej tonacji kolorystycznej i dość monotonne przebieganie z jednego końca mapy do drugiego, od czasu do czasu urozmaicone jakąś nieskomplikowaną przeszkodą.


Sklepy, restauracje posiadają swój wystrój. Takie detale cieszą.

 

No dobrze ale przejdźmy do dania głównego jakim jest system walki. Ten skonstruowany jest bardzo solidnie i z pomysłem. Sterowanie dwoma postaciami na raz w trakcie rozgrywki robi tutaj kapitalną robotę! Zasadniczą część gry poruszamy się naszym głównym bohaterem, natomiast po wciśnięciu lewego triggera na joy conie bądź padzie przyzywamy Legiona, który niczym nasz niewolnik na łańcuchu wkracza do walki. Pomysł jest bardzo ciekawy, bo każda z postaci ma swoje własne combo, więc nie ważne czy atakujemy samym bohaterem, czy przywołanym stworem, to możemy wyprowadzić niezależne  złożone ataki i uniki, bez względu kim w danym momencie sterujemy. Początkowo wydaje się to trudne do ogarnięcia i praca kamery może nas łatwo przytłoczyć. Jednak gdy już się do tego przyzwyczaimy to możliwości jakie uzyskujemy poprzez łączone comba bohatera jak i Legiona dają nieprawdopodobną ekscytację i satysfakcję podczas rozgrywki! W trące tu jedynie spostrzeżenie, że finishery mogłyby być bardziej urozmaicone. Ponieważ niezależnie jakim Legionem wykonamy akcje końcową wygląda ona dokładnie tak samo.
Fajnym zabiegiem jest także wykorzystanie zdolności specjalnych samych Legionów. Nasz podstawowy szermierz może ciąć różnego rodzaju przeszkody, natomiast Bestia, która przypomina psa policyjnego może tropić po zapachu aby doprowadzić nas do celu. Jednak jak już mówiłem we wstępie, rzadko zdarza się aby slasher wniósł coś nowego w gatunek. I o ile znów pierwsze wrażenie działa na korzyść gry, tak gdy opadły już emocje skojarzyłem, że gdzieś to już widziałem. Gdzie? W Chaos Legion na PS2, system walki, podział na dwójkę bohaterów tylko sam setting i umiejscowienie akcji się różni. Nie mniej jednak myślę, że ta gra w naszym kraju jest bardzo słabo znana, i dlatego właśnie Astral Chain wzbudza tak dużą sensację. 


Walka to serce tej gry, i nikt jej tego nie może odebrać.

 

Nie zmienia to faktu, że żadna gra nie jest pozbawiona wad, czy mankamentów. Tutaj największy jaki mogę wymienić to to, że gra jest bardzo monotonna. Zadania poboczne to w zasadzie nic szczególnego. Odnajdź złodzieja, obezwładnij graficiarza i tym podobne. Za pierwszym razem są całkiem okej i w początkowych dwóch czy trzech lokacjach rzeczywiście je wykonywałem aby mieć zrobione wszystko na maksa. Później zaczęły mnie denerwować i skupiłem się wyłącznie na fabule. No i dopiero to uświadomiło mi, że sama historia nie jest taka fajna jak się z początku wydaje. Wplecione jest tu wiele wątków, które aż proszą się o szersze rozbudowanie jak na przykład ten z przywódcą slumsów. Niestety są one tylko liźnięte po macoszemu przez co wydaje się nam, że mogłoby ich nie być wcale, bo sztucznie wydłużają już i tak za długo rozwleczoną fabułę. Gdyby tylko tak trochę ją skrócić to poczucie pewnie by zniknęło i gra wiele by na tym zyskała. Mniej nie zawsze znaczy gorzej.


Jaka szkoda, że niektóre wątki nie doczekały się rozwinięcia.

 

Na przełamanie tych negatywów wspomnę  jeszcze o ścieżce dźwiękowej. Przygrywająca w tle muzyka, na ogół jest dobrze dopasowana i tylko w nielicznych momentach mamy wrażenie, że nie pasuje do dziejącej się akcji. Na pochwałę zasługuje również możliwość przełączenie ścieżki dialogowej między japońską a angielską. Myślę, że to przyjemny ukłon w stronę graczy, którzy mniej lubują się w azjatyckich głosach. Pomarudzę jedynie na intro, które słyszeliście już we wstępie. Wizualnie wygląda super, ale ta muzyka no mogli się postarać nieco lepiej. 

Astral Chain to rzeczywiście coś nowego mimo, że gdzieś to już widziałem to i tak uważam, że gameplay to świeże spojrzenie dla gatunku slasherów. Nie jest to zła gra, wręcz przeciwnie grało mi się całkiem przyjemnie. Siekanie wrogów i poznawanie nowych możliwości Legionów to świetne doświadczenie, nie mniej jednak wyłącznie dla fanów gatunku. W innym przypadku może wedrzeć się monotonia i brnięcie na przód byle by poznać fabułę. Dlatego sprawiedliwie będzie jeśli ocenie tę grę na 8. Wiele można by tu jeszcze poprawić, jak choćby uściślić fabułę, czy poprawić finishery. Jednak ogólny system walki rekompensuje całe niedogodności i przejmuje nasze skupienie. Dodatkowo jak na Switcha, grafika jest fenomenalna i oczaruje nas na prawie każdym kroku.


Plusy
Grafika
System walki
Legiony
Pomysł
Flow samej rozgrywki
Minusy
Trzeba ją sobie dawkować
Słabo rozwiniętę niektóre wątki
Fabuła mogłaby być lepiej napisana
Ocena
8
Warto zagrać
Graliśmy na: Nintendo Switch
Warto zagrać

Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 3 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Powiązane produkty
Facebook