Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 19.01.20 godz: 20:50
Darksiders III | Recenzja

Darksiders III | Recenzja

Jak zwykle specjalnie dla czytelników bloga od Gamefinity, mam dla Was dwie recenzję. Jedna w formie pisanej druga wideo! Sami zadecydujcie, którą wolicie :) Wideo znajdziecie tutaj!

 

W Lutym na konsole PS4/XBOX One oraz Swicha pojawi się nowa czarta już część Darksiders zatytułowana Genesis. Zanim jednak to nastąpi postanowiłem, że przybliżę Wam najpierw część trzecią. Na wstępie także zaznaczę, że znajomość poprzednich odsłon jest zawsze dodatkowym atutem! Jeśli chcecie zmierzyć się z tą grą, a nie mieliście takiej możliwości bądź chęci by pograć we wcześniejsze, to nic wielkiego się nie stanie, ale umknie Wam globalny zamysł CAŁEJ opowieści jako sagi. Więc jeśli będziecie podchodzić do Darksiders 3 jako pierwszej to sugeruje mieć to na uwadze! Tak czy siak, przekonajcie się sami czy warto!

Fabułę rozpoczynamy od sceny ukazującej Wojnę jednego z 4 jeźdźców apokalipsy, który zostaje pojmany przez Rade Spopielonych. Podczas powiedzmy to rozprawy, Rada oskarża go i skazuje na potępienie, bo poprzez swoje samowolne czyny równowaga między światem ludzi, niebiosami a piekłem została zakłócona. W tym casie Świat śmiertelników został opanowany przez 7 grzechów głównych. Nasza główna bohaterka FURIA, przysłuchuje się całemu zajściu. Jest ona ostatnim niezbuntowanym wysłannikiem rady. Spopieleni zlecają jej pokonanie fizycznych powłok grzechów a także pojmanie ich niematerialnego jestestwa do specjalnego medalionu. Ten zaś ma posłużyć do przywrócenia równowagi między światami. Jednak nie wszystko idzie tak jakby chciała tego Rada, bo Furia zaczyna podejrzewać, że coś tutaj jest nie gra…

Furia we własnej osobie

Tak jak wspomniałem wcześniej, bez znajomości poprzednich odsłon ciężko będzie nam na początku połapać się co i jak, na co, po co, i dlaczego. Jednak w miarę postępu fabularnego dowiemy się co raz to więcej i wkrótce wszystko stanie się jasne, ale aby tak się stało to trzeba najpierw trzeba utorować sobie drogę z naszych napotkanych przeciwników! Czas więc opowiedzieć nieco więcej o czekającej nas rozwałce!

Sam system walki prezentuje się nieco inaczej niż znany do tej pory wyjadaczom serii. Bo chociaż dalej pozostaje utrzymany w konwencji slasherów to wszechobecna moda na souls like przeniknęła także do Darksiders. Mimo, że gra nie jest typowa dla tego gatunku, to czerpie z niej pełnymi garściami. Szczególnie widać to w trakcie poruszania się naszą główną bohaterką. Chyba każdy kto grał w Bloodborne czy inne klasyczne soulsy, zauważył, że poruszające się tam postacie mają jakby wolniejsze tempo chodzenia czy wykonywania ataku, no generalnie takie inne niż znane z typowego slashera jak DMC czy GOW. Wedle mojego odczucia to samo uświadczymy u Furii. Dodatkowo nasi przeciwnicy zadają dość mocne obrażenia, zwłaszcza na początku, zanim rozwiniemy naszą postać to często gęsto padamy jak muchy. Do tego dochodzą wszechobecne uniki, wzmocnione obrażenia z kontry, eliksiry zawracające życie czy respowny w ściśle określonych miejscach. Wszystko to doprawione zostało bossami, których aby pokonać musimy nauczyć się rozpoznawać ich ataki, skutecznie zrobić unik, a następnie zaatakować.

W kombinowanym systemie walki nie ma nic złego, God of War przeszedł swoją małą rewolucję i wyszło to na dobre. Nic dziwnego więc ze THQ Nordic również zaprzęgnęło czegoś nowego w swoich grach. Uważam to za plus. Bo zrobienie soft soulsów jest dobrym krokiem aby wprowadzić powiew świeżości w serię. Zwłaszcza skoro nie jest ona bardzo popularna, a soulsowy masochizm ciągle jest w modzie. Cieszę się jednak, że nie zrezygnowano także z klasycznego klepania przycisku ku uciesze gracza na myśl o kolejnym wyczesanym Combosie! Tak nazwałem Darksiders 3 soft soulsami! Bo nie zrezygnowano także z atrakcji typowych dla slesherów. Przykładowo nie mamy paska staminy, który męczył by bohatera. To tylko najprostszy przykład ale najlepiej obrazujący tę odmienność. Takie zmiksowanie obu gatunków pozwala na swobodną grę zarówno fanom jednego i drugiego typu produkcji. Jednak u mnie zawsze jest jakieś ale! Na wyższych poziomach trudności rzeczywiście tak jest. Mamy poczucie, że gramy w cell shadowe soulsy. Na niższych niby też to występuje, ale nie daje tak w kość jak w klasycznym umieraniu co chwilę. Przeciwnicy są zdecydowanie słabsi, mniej zawzięci i nie tracimy tyle życia od ich ataków co na wyższym poziomie trudności, chociaż sama mechanika i sterowanie postacią nie różni się zupełnie niczym.

Demoniczna postać bohaterki

Jeszcze może trochę o minimalistycznym rozwoju postaci i ekwipunku. Zupełnie jak w poprzednich grach z cyklu Darksiders, nie jest on jakoś specjalnie rozbudowany. Po pokonanych przeciwnikach zbieramy ich dusze aby sprzedać je u demonicznego handlarza. Możemy wymienić je za nasze doświadczenie bądź przedmioty, które zwracają nam życie, ewentualnie chwilowo wzmacniają naszą postać czy elementy niezbędne do upgradu broni. Za każdy osiągnięty poziom dusz otrzymujemy jeden punkt atrybutu, ten z kolei możemy przypisać do trzech głównych statystyk naszej postaci. Zielonego paska odpowiadającego za zdrowie, pomarańczowego odpowiedzialnego za dodatkowe obrażenia fizyczne i ostatniego fioletowego dającego premię do obrażeń magicznych. Nie ma tego wiele ale w zasadzie po co więcej kombinować? Czy do siania destrukcji trzeba czegoś więcej? Niby nie, niby tak, ale w tym konkretnym przypadku gdy łączymy klasycznego slashera z soulsami to według mnie to w zupełności wystarcza.

Zwłaszcza, że większy nacisk nałożono na podnoszenie statystyk dzierżonej broni. Możemy je poprawiać dzięki zdobytym fragmentom adamantowego srebra, które w kuźni przekazujemy Twórcy, a także w niektórych wypadkach także dzięki diabelskim i anielskim artefaktom. Chociaż te z reguły są niezbędne aby ulepszać wypełniacze – czyli coś w rodzaju kamienia wzmocnienia, którego usadzamy w specjalnym slocie naszej broni. Do tego wszystkiego dochodzą także zdobywane wraz z postępem fabularnym dodatkowe moce. Wspominam o nich teraz bo są one ściśle powiązane z władanym przez Furię orężem. Podstawę stanowi bicz z kolców, na wzór tego, który ma Ivy w serii gier Soul Calibur, następnie płomienne łańcuchy, kto nie pomyślał o Kratosie niech pierwszy rzuci kamienia! Dalej to burzowa lanca, tu zatrzymam się na moment, bo w trakcie używania tejże broni miałem nieodparte wrażenie, że na ekranie widzę Storm z X-menów, Wy też? Następnie Młot Mocy, który pozwala rozbijać ciężkie przeszkody a także daje nam zdolność „chodzenia” pod wodą. Czy czakram, którym rzucamy jak bumerangiem. Każda z poszczególnych broni daje nam także dodatkowe zdolności wykorzystywane poza walką do eksploracji. Przykładowo ogniste łańcuchy po przytrzymaniu przycisku podwójnego skoku wybijają nas w powietrze tak, że możemy sięgnąć wyżej położonych platform. Fajnie, że pomyślano o różnorodności, ale…

Storm? To Ty?

Niestety tutaj jednak widzę pierwszy minus, osobiście przez większość czasu gry używałem tylko bicza, i mocy ognia piekielnego, ponieważ dodatkowy wyskok służył mi za główną strategię eksplorowania mapy, a z czystej wygody grania nie chciało mi się specjalnie zmieniać stylów na inne. Zwłaszcza, że przeciwnicy na naszej drodze też tego od nas nie wymagali. Każdego mogliśmy załatwić dokładnie tą samą bronią. Ja akurat jestem typem człowieka, który jak raz przyzwyczai się do używania danej broni, bo po prosu mi się podoba, a gra mnie nie zmusza do jej zmiany to mogę grać tą jedną już do końca i nic a nic mi to nie przeszkadza, ale Wiem, że niektórym może, dlatego też warto o tym wspomnieć.

Walka daje w kość, ale ulepszenia pozwalają to zrównoważyć.

Dużo rozgadałem się o mechanice ale było o czym, bo tym głównie ta gra stoi. Gorzej niestety jest z innymi elementami. Tym razem do grafiki się nie przyczepie, lubię ten styl graficzny jest przyjemny dla oka, i w sumie już charakterystyczny dla serii. Miejscówki są różnorodne, a to, że czasem coś wygląda jak wygląda to można to przeboleć. Natomiast nie można przeboleć, braku czasu na dokończenie gry by ją wyszlifować w 100%. Długie zwieszające się loadingi, trwające nawet dobre kilkadziesiąt sekund, doczytujące się tekstury całych wielkich obiektów, czy stanie lub klinowanie się postacią w powietrzu to jednak już spore wady. Do tego najśmieszniejszy bug jaki widziałem od dawna. Lokacja został stworzona by było tam ciemno i zmuszała nas do używania jednej z mocy by rozświetlić pomieszczenie. Szkoda tylko, że wystarczy wyjść kawałeczek dalej by spokojnie sobie obadać teren z rogu, w którym zmiana kamery podświetli wszystko, łącznie z tym co nie powinna. No i jeszcze muzyka, nie wiem dlaczego trudno dziś o dobry soundtrack w grze? Przecież to jest czynnik w znaczącym stopniu wpływający na to czy zapamięta się grę czy nie?! Jak widać twórcy o tym nie wiedzieli, bo trudno uświadczyć w Darksiders coś na wzór muzyki… Natomiast wbrew temu co piszą gracze na różnorakich forach czy portalach, ja uważam, że polska lokalizacja wypadła świetnie! Głosy, a zwłaszcza głównej bohaterki pasują mi idealnie do postaci, łatwo można się dzięki temu wczuć w klimat i z nią utożsamić. Gorzej jednak chyba poszło samym tłumaczom przy przełożeniu tekstów w ekwipunku bo zdarzają się momenty, że chyba o czymś zapomnieli w trakcie pracy! Takie małe upsi…

Tak sobie myślę jak oceniłbym Darksider 3 i przygody Furii? i jak już wspomniałem wcześniej przeglądałem także wypowiedzi graczy na portalach. Znalazłem kombinacje od zachwytów i euforii po zjechanie tej gry po całości, tylko dlatego, że wyszła. Ja jednak nie obstaje za żadną skrajną opcją. Podoba mi się grafika, lubię tę serię gier bo ma fajne tło fabularne. Szukanie swojej tożsamości w systemie walki również się udaję, więc nie nazwałbym tej gry złą, czy do kitu. Błędy choć czasem upierdliwe, nie powodują, że gra jest niegrywalna. Przeczytałem za to jeden komentarz, który wpisał mi się w to podsumowanie najlepiej. „Gdyby ta część powstała jako pierwsza, jako początek serii, to zasługiwała by na mocne 9, ale z racji tego, że to już 3 odsłona, to niestety robi z niej tylko zwykłego średniaka”. Dodam do tych słów swoje 3 grosze. Jeżeli graliście w poprzednie części, rzeczywiście możecie mieć takie odczucie. Jeżeli jednak zaczynacie od przygód Furii, to możecie się mile zaskoczyć. Jak dla mnie zasłużone 8 / 10. Do ideału dużo brakuje, ale nie ma też tragedii.

Boss

 

 


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 4 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Facebook