Japonia, samurajowie, honor i nieustanna walka o władzę. Spiski, zdrady, spektakularne pojedynki, mityczne legendy i kodeks wojownika. Długo można by wymieniać z czym kojarzy mi się Średniowieczny Kraj Kwitnącej Sakury. Jedno jest jednak pewne - Japońskie okresy historyczne to barwne tło do wspaniałych gier. Od lat odwiedzamy kraj Samurajów i przeżywamy z nimi przygody w hitach takich jak Samurai Shodown, Tenchu, Bushido Blade, Onimusha, Genji, Way of the Samurai, Kessen czy najnowsze Sekiro i Nioh. I chociaż wielu ludziom, feudalna Japonia głównie kojarzy się z okresem Sengoku, to Ghost of Tsushima wyraźnie pokazuje że karty historii malowniczej wyspy mają do zaoferowania o wiele więcej. Przed premierą długo zastanawiałem się co przyniesie ostatni exclusive Sony na konsole PlayStation 4. Czy Sucker Punch podoła zadaniu, któremu poprzeczkę zawieszono dość wysoko? W końcu amerykanie na swoim koncie posiadają jedynie platformówkę o szopie złodziejaszku i serię Infamous, która tak czy owak niezbyt przypadła mi do gustu. Zastanawiałem się czy Ghost of Tsushima stanie się kamieniem milowym studia na rynku gier czy zwyczajnie zadanie to przerośnie deweloperów, będąc zbyt twardym kąskiem do zgryzienia. Z drugiej strony zaś kiedy pieczę nad swoim exclusivem sprawuje Sony to szanse na niepowodzenie są bliskie zeru i doskonałym tego przykładem jest rewelacyjne Days Gone. Jak całość wypadła w praktyce? Zapraszam Was do recenzji!
Jesteście gotowi na emocjonującą przygodę?
Ghost of Tsushima - przenosi nas do okresu Kamakura a konkretniej końcówki XIII wieku naszej ery. „Cuszima” mała wyspa leżąca w cieśninie koreańskiej to pierwszy punkt mongolskiej inwazji na Japonię. Już od pierwszych scen, obserwujemy sromotną porażkę samurajów przy desperackiej próbie obrony ojczyzny. Z potwornej bitwy na plaży, jako jedyny cudem z życiem uchodzi Jin Sakai. Uratowany i opatrzony przez złodziejkę imieniem Yuna bez wahania sięga po miecz ruszając do szaleńczego kontrataku na Mongołów. Boleśnie i szybko, Jin przekona się że do stracenia ma więcej niż własne życie a w obecnym położeniu nie jest w stanie nawet zagrozić najeźdźcom pod sztandarem Kotun Chana, który więzi jego wuja - Pana Shimure. Co zrobi samotny Sakai aby ocalić ojczyznę i najbliższych? Do czego się posunie i czy porzuci drogę samuraja, żelazny kodeks wedle którego postępował całe swoje życie? Jedno jest pewne, aby wyrównać szanse w tej z góry przegranej walce, musi stać się Duchem, siejącym strach i zniszczenie w szeregach wroga.
Jakich wyborów dokona i jak wpłynie to na jego losy? Historia opowiedziana w grze potrafi zwalić z nóg. Oparta na faktach historycznych fabuła o mongolskiej inwazji na Japonie, przedstawia chwytająca za serce opowieść o poświęceniu, utracie, honorze i desperackim dążeniu do celu (całkiem niedawno gdzieś to już widziałem).
Wszystko zaczyna się od wielkiej bitwy.
W kwestiach technicznych jest to kompletny miszmasz gatunkowy i tytułowe tutti-frutti. Ghost of Tsushima to open world, czerpiący garściami inspiracje z najlepszych dzieł ostatnich lat. Począwszy od Wiedźmina, przez całą serię Assassins Creed, po Sekiro czy (NAWET!) Uncharted. Od Gerwanta zapożyczono najwięcej, z resztą czy kogoś to dziwi? Znajdziecie tu questy poboczne, które w końcu oferują coś więcej niż tylko bezmyślne bieganie od punktu do punktu. W grze przewija się multum barwnych i świetnie napisanych postaci. Przyjaciele, sprzymierzeńcy i wrogowie Jina posiadają własną historie i demony, które dręczą ich dusze, na pewno nie przejdziecie obok nich obojętnie.
Mechanikę skradania i cichej eliminacji wycięto żywcem z serii Assassins Creed. Od lat fani serii stworzonej przez Ubisoft, na próżno domagali się umiejscowienia przygód Asasynów w Japonii. Modły zostały wysłuchane! Jednak to nie francuzi a amerykanie złapali srokę za ogon i był to strzał w dziesiątkę.
Model walki zaś inspirowany jest Sekiro ale nie martwcie się - w całość gra się lekko i przyjemnie a starcia nawet na najtrudniejszym poziomie nie sprawią Wam żadnego kłopotu. Kogel-mogel dobrych tytułów. Wyciągnięto co najlepsze z kultowych produkcji i upchano to na dość sporej otwartej mapie.
Chwytajcie za miecz i stańcie w obronie ojczyzny.
Chociaż Tsushima z początku może wydać się Wam mała i pusta to uwierzcie ani się obejrzycie a nie będziecie wiedzieć w co włożyć ręce. Twórcy przygotowali ogromną ilość aktywności pobocznych. Gorące źródła - zwiększające poziom maksymalnego zdrowia, lisie nory z których rudzielec zaprowadzi nas w ciekawe miejsce, filary honoru gdzie odnaleźć można skórki do broni. Gdy obudzi się w Was poeta możecie skoczyć na plaże czy w inne ustronne miejsce do tego przeznaczone i ułożyć frasz… ptfu… wiersz Haiku za co otrzymacie dodatkowe nakrycie głowy. Chcecie potrenować swój hart ducha? Zapraszam na stojaki bambusowe. A kiedy zapragniecie dobrej eksploracji i wspinaczki rodem z Uncharted czy Tomb Raidera to kapliczki Shinto tylko czekają aby odkryć przed Wami swoje tajemnice. Nie zabraknie wrogich obozowisk, fortyfikacji, całych wiosek do odbicia, mnóstwa walki i polowania na zwierzynę.
Eksploracja to jeden z najlepszych aspektów gry.
Kiedy znudzi się Wam ganianie za leśnymi zwierzętami i podmuchami wiatru, które w Tsushimie prowadzą Jina zamiast standardowego kompasu czy znacznika zawsze możecie w końcu nadszarpnąć wątku głównego czy misji pobocznych, oferujących naprawdę niezłe opowiastki. Takich krótkich zadań jest bardzo dużo, trafią się też line-questy, składające się nawet z 9 misji. Znajdziecie opowiedziane z rozmachem mityczne opowieści, które przeniosą Was w świat legend powtarzanych przez mieszkańców wyspy. Te zaś, zazwyczaj kończą się starciem z bossem ale także nagradzają wyjątkowymi zdobyczami. Uwierzcie mi, na Cuszimie nie będziecie się nudzić, ani się obejrzycie a podczas podróży pomiędzy punktami misji głównej wykonacie kilka czy kilkanaście aktywności pobocznych - to uzależnia i wcale nie męczy. Mogę się z Wami założyć, że jeżeli zobaczycie lisa, kolorowego ptaka czy dym unoszący się za zagajnikiem nie omieszkacie sprawdzić dokąd Was to zaprowadzi.
Mierz się z przeciwnikami w otwartych starciach lub wciel się w skrytobójce.
Precyzyjne cięcia, taniec mieczy, wachlarz ciosów i sceny niczym z klasyki samurajskiego kina od Akiry Kurosawy. Walka w Ghost of Tsushima to absolutna wisienka na torcie, którym poczęstowało nas Sony na zakończenie obecnej generacji. Zacznijmy od tego że gra w głównej mierze (poza kilkoma misjami głównymi) daje nam możliwość wyboru jak chcemy poprowadzić rozgrywkę. Czy chcemy wdawać się w otwarte, efektowne i zapierające dech w piersiach pojedynki z grupami przeciwników. Czy cicho jak śmierć, przemykać tuż za ich plecami pod osłoną nocy niczym ninja, przerzedzać szeregi niczego nieświadomych przeciwników. Obie opcje są dobre i obie są satysfakcjonujące a styl jaki obierzecie zapewni równie dużo zabawy.
Najlepsze jednak są pojedynki z bossami i mini bossami, zmuszające nas do sprawiedliwej walki 1vs1. Widowiskowe i zapierające dech w piersiach starcia to prawdziwy koh-i-noor na Japońskiej wyspie. Podczas walki wyraźnie czuć każdy wyprowadzony cios, nie jest to bezmyślne młócenie przeciwników. Gra wymaga skupienia i refleksu a także odpowiedniego timingu, który nie raz będzie kluczowy. Wydawać się może że całość jest wymagającą produkcją niczym rasowy soulslike, ale nie martwcie się - nie jest to prawdą. Gra jest łatwa i przyjemna a starcia tylko z pozoru wyglądają na piekielnie trudne. Uwierzcie mi całość nawet na najtrudniejszym poziomie trudności nie sprawi problemów tzw. „Niedzielnym Graczom”.
"Dalej płotka!" - ups to nie ta gra...
Zarówno system walki jak i system stealth pozwalają na niesamowitą zabawę. W tym pierwszym mamy do dyspozycji szereg pozycji/stylów które zmieniamy w trakcie starć w zależności od przeciwników z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. Walczy się szybko, oszałamiająco i efektywnie. Feeling postaci i wymierzających przez nią ciosów jest niesamowity, każde uderzenie, każdy blok czy kontratak pozwalają nam poczuć się jakbyśmy w dłoniach rzeczywiście trzymali katanę a nie zwyczajny kontroler dualshock 4. Jedyną opcją do której można przyczepić się w tym aspekcie to praca kamery, zaczynając od braku możliwości zablokowania widoku na przeciwniku, którego chcemy pokroić po dość upierdliwą jej pracę i liczne ucieczki. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i trzymać paluch na prawej gałce w przeciwnym razie możecie stracić z pola widzenia przeciwnika który bez wahania przywita Was z glebą. Skradanie zaś opiera się na tym co doskonale znamy z serii Assasinss Creed. Jina wyposażono w łuk i narzędzia skrytobójcy, które znajdą zastosowanie także w otwartej walce. Przemykając cichaczem za plecami watażków eliminujemy jednego za drugim, uważając przy tym aby nie rzucać się w oczy - standardzik. Śmigamy po dachach za pomocą linki z hakiem, czaimy się w chaszczach czekając aż strażnik podejdzie na siku, ubijamy śpiących wrogów - wszystko to już doskonale znamy z innych gier jednak całość nadal cieszy i satysfakcjonuje.
Samuraj nie posiada celu, a jedynie drogę"
Rozwój postaci, broń i cały rynsztunek tak naprawdę to wszystko co doskonale znamy i próżno szukać tutaj innowacji. Standardowe drzewka umiejętności pozwalają rozwijać Jina w równych kierunkach od typowego zawadiaki po cichego jak kot zabójcę. Wyposażenie dla wielu może pozostawić wiele do życzenia gdyż w tym aspekcie jest dość ubogo. Od początku do końca dzierżymy jedną broń główną, która może zostać kilkukrotnie ulepszona i posłuży nam jako narzędzie przetrwania i mordu. Dodatkowo otrzymamy łuk długi i krótki oraz dmuchawkę na trujące strzałki oraz serię „gadżetów” ułatwiających skrytobójstwo. Radochę za to będą mieć osoby lubujące się w kosmetycznych zmianach wyglądu osprzętu. Tutaj od barwników do zbroi mamy również mnóstwo skórek miecza, nakryć głowy czy ikonicznych masek na twarz. Uproszczony system craftingu pozwala zwiększać moc miecza czy łuków a także poprawiać statystyki zbroi.
Czasami warto się zatrzymać i podziwiać widoki.
Tsushima zachwyca widokami, Japoński klimat przebija się z ekranu telewizora. Piękne krajobrazy potęgują animowane detale, spadające liście, stada ptaków czy gra świateł. Postacie wyglądają dobrze, całość pracuje płynnie i pomimo kilku błędów, to pod względem technicznym gra zdaje egzamin na piątkę. Znakomicie skomponowana ścieżka dźwiękowa też jest dużym atutem, pozwala jeszcze bardziej poczuć klimat miejsca i czasu w jakim się znajdujemy. Chociaż gra posiada co prawda pełną Polską wersję językową to jedynym prawilnym trybem dźwięku jest Japoński dubbing i napisy - inaczej sobie tego nie wyobrażam. Dodatkowo dla fanów samurajskiego kina dostępny jest graficzny tryb Kurosawy, który przeniesie Was w sam środek Japońskich produkcji rodem z kinowego ekranu.
Zapytacie mnie więc jak ocenię całokształt. Powiem tak, Ghost of Tsushima to wspaniałe pożegnanie Sony z generacją. Sucker Punch dostarczył kawał solidnego openworlda z wciągająca fabułą i elementami dodatkowymi jakich pozazdrościć może nie jedna duża gra. Do ideału trochę jej brakuje jednak to jak opowiadana jest opowieść Jina Sakai i jego towarzyszy sprawi że ciężko będzie odłożyć kontroler chociaż na chwilę. Rewelacyjny system walki w połączeniu ze znanym system stealth satysfakcjonuje i pozwala czerpać radość z każdej minuty gry. Przez różnorodność i świeżość prowadzenia opowieści w otwartym świecie, w Tsushimie nawet na chwilę nie ogarnie Was znużenie. Japoński klimat wylewa się z ekranu niczym Samara w kultowym Ringu. Jeżeli na ten moment ktoś jeszcze zastanawia się czy założyć maskę ducha i ruszyć na przygodę wśród kwitnących wiśni, japońskich stepów, zanurzyć się w legendach i stanąć w obronie kraju samurajów to nie wahajcie się ani chwili dłużej. Ghost of Tsushima to kolejny spektakularny sukces Sony, który z całą pewnością zasługuje na ocenę 9/10!