Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 05.12.19 godz: 11:48
Ni no Kuni: Wrath of the White Witch | Recenzja PS3

Ni no Kuni: Wrath of the White Witch | Recenzja PS3

Wielbiciele studia Ghibli, na wieść o ogłoszeniu w 2011 roku gry, która miała wyglądać jak jeden z ich animowanych filmów oszaleli od pierwszej plotki na ten temat. Ni no Kuni Warth of the White Witch zaszokowało swoim wyglądem przyszłych fanów. Nic dziwnego zatem, że gra znalazła się w wielu listach jako jedna z najlepszych gier na PS3. Osobiście sam bardzo lubię filmy tego studia, więc i ja nie pozostałem obojętny. Zabrałem się zatem za nadrabianie pierwszej części, właśnie na PS3, z racji tego, że niedługo ma pojawić się remaster na nowsze konsole jak i PC. Byłem ciekaw czy gra rzeczywiście jest tak dobra jak wypowiadają się o niej zagorzali fani? Z entuzjazmem ruszyłem w tak ciepło opisywana przygodę, którą miałem nadzieje tam odnaleźć.

Beginning of the story

            Zacznijmy więc od tego jak rysuję się fabuła. Olivier bo tak ma na imię nasz główny bohater to jeszcze dziecko, które musi w bardzo krótkim czasie wydorośleć. Podczas jednej ze swoich zabaw ze starszym kolegą, dochodzi do wypadku, z którego ledwo co uchodzi z życiem. Po tym incydencie jego matka ma zawal i wpada w śpiączkę. Załamany chłopak, po utracie najbliższej mu rodziny, zalewa się łzami. Błaga o cud. Ten cud zostaje wysłuchany i szmaciana przytulanka, którą niegdyś dostał od mamy ożywa. Drippy bo tak ma na imię zabawka okazuję się „królem” wróżek. Był zaklęty przez złego Shadara, a owe zaklęcie mógł zdjąć jedynie ktoś o niezakalanym i czystym sercu. Drippy widzi w Olivierze zbawce ich świata. Potężnego maga, który wedle legend ma pojawić się w alter świecie i pokonać Mrocznego Dżina. Bohater początkowo nie chce mieć z tym nic wspólnego, ale Drippy opowiada mu o „Ni no Kuni” czyli innym świecie, z którego pochodzi, i o alter ego żyjących tam istot. Są one powiązane duchowa energią, energią serc, z ludźmi ze świata Oliviera. Wyjaśnia mu także, że pokonując Shadara, jest szansa aby mógł uratować dzięki temu swoją mamę. Tak rozpoczyna się magiczna przygoda młodziutkiego czarodzieja, pełna emocji i momentów zachwytu, ale także refleksji. Refleksji nad tym co naprawdę znaczą ludzkie emocje.

Sama gra bazuje nie tyle co na samej rozgrywce co na emocjach. Emocjach bohaterów i naszych jako gracza. Stara się nam pokazać tragiczną historię tego jak ludzie tracą samych siebie, jak tracą zdolność do odczuwania radości. Jak zatracają swoje pasje, obowiązki. Gdy przepełnia ich gniew, strach oraz apatia. I tylko mały chłopiec o czystym sercu, który z natury jest dobry, życzliwy i niespaczony przez zło świata może wyzwolić ludzi z jarzma ich codziennych mroków. Dopiero na samym końcu, musi stawić czoła własny lekom, własnemu strachowi i udźwignąć ciężar jaki na niego czeka. Klasyczny przykład jak rysują się filmy tego studia. Ukazują codzienną rzeczywistość w magiczny i niepowtarzalny sposób przyjazny dla każdego odbiorcy.

Close combat

           Pomijając już aspekty bajkowej fabuły, przejdźmy jednak do tego czym JRPGi słyną tuż zaraz po niej. Systemem walki. Bo ten w pierwszym Ni no Kuni jest czymś nad czym można by się rozwodzić. Rzekłbym jest poprawny. Czasem dający się we znaki, a czasem bardzo intrygujący. Nie da się go jednoznacznie opisać. Miałem nieodparte wrażenie, że to jakiś miks pokemonów i summonów. Takie trochę coś jak w World of Final Fantasy na obecne generacje konsol. Oprócz zdolności magicznych i rzucani zaklęć, które zdobywamy wraz z postępem fabularnym, do dyspozycji mamy także familliary. Są to wojownicy duszy, którzy mogą walczyć za naszego bohatera na polu bitwy. Niektóre są bardzo unikatowe i nie do zdobycia, inne zaś możemy swobodnie pochwycić podczas zmagania z przeciwnikami na polu walki. W wielkim uproszczeniu przypomina to łapanie pokemonów. Musimy takiego przeciwnika osłabić, a gdy pojawi się odpowiedni ikonka ujarzmić za pomocą specjalnej melodii granej przez jedną z naszych pomocniczek. Dodatkowo gdy osiągną odpowiedni poziom możemy je przekształcić w kolejną formę, na zasadzie rozwoju i ewolucji. Brzmi ciekawie i interesująco prawda? Niestety tylko brzmi. W rzeczywistości ewolucje oprócz minimalnej zmiany kolorystyki oraz dodania statystyk nie mają większego wpływu na wygląd familliarów. Samo sterowanie nimi podczas walki też nie jest za specjalnie wygodne. Wydajemy jedynie komendy typu atak, obrona, lub atak specjalny z czego nie mamy kontroli nad tym jak porusza się stworek. A często bywa tak, że zamiast ominąć wrogi atak, to wchodzi w sam jego środek. O ile w przypadku tego stworka, którego my kontrolujemy jesteśmy w stanie zatrzymać jego akcje i jakoś się poruszyć aby ominąć atak, tak nasi sojusznicy to bezmózgie kukły pędzące naprzód prosto w jego epicentrum. Czy mógłbym zatem powiedzieć o nim coś dobrego? Patrząc wstecz w dzień gdy gra została wydana był to bardzo nowatorski i inny system walki niż dotychczas znany z JRPGów. Może dlatego, że wymagał od nas ciągłej rotacji między graniem bohaterem i familiarem, Dodatkowo pojawiające się kulki w trzech rodzajach życia (zielone), many (niebieskie) i złote, pełniące rolę wyzwalacza ataku specjalnego, które rozrzucone zostają na polu walki tuż po skutecznej kontrze czy anulowaniu ataku wroga. Jak więc sami się domyślcie potencjał był i to ogromy. Szkoda tylko, że nie udało się go bardziej rozwinąć. Są pewne elementy, którymi steruje sztuczna inteligencja, a nie powinna i na odwrót. Są elementy, o których decydujemy my ręczenie a tylko uprzykrza to życie.

Just look at it!

           Oprawa audio wizualna to kosmos! Interaktywny film studia Ghibli, nie tylko podczas cut scenek, które są najprawdziwszym anime, ale także w trakcie wędrówki. Cała gra wykonana jest w technice cel-shading imitującej animowany styl rodem z Japonii. Znajdą się zwolennicy i przeciwnicy tego zabiegu. Jednak nie wyobrażam sobie realistycznej grafiki wiedząc, że gra powstawała przy udziale tak znakomitego studia tworzącego rysunkowe animacje nie od dziś! Muzyka również skomponowana jest ujmujący sposób, zapada w pamięć a szczególnie w wzruszających momentach. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to niespójna translacja. Jeśli ustawimy w grze dubbing na oryginalny czyli japoński to posiada on rozbieżności co do napisów angielskich. Łatwo to zauważyć zwłaszcza przy wypowiadaniu imion bohaterów drugoplanowych, bo te w zależności od wybranej opcji czasem nie pokrywają się z tym co jest napisane w okienku dialogowym.

Every story has an end

            Chyba pora jednak na jakieś konkretne wady gry. Przede wszystkim starszy i bardziej dojrzały gracz odczuje infantylność fabuły, ale to nie jest coś nie do zaakceptowania. Po prostu musimy się z tym liczyć i tyle, mimo iż filmy studia Ghibli, lubią podchodzić do tematu ambitnie. Mam tutaj na myśli całokształt fabuły, tak więc nie zrozumcie mnie źle, bo jeśli chodzi o naświetlenie tego wewnętrznego mroku, który drzemie w ludziach i o tym jak przedstawione są skrajne emocje to nie mam zupełnie żadnego ale. Bardziej mam na myśli tego jak wszystko idzie naszemu bohaterowi łatwo i bezproblemowo. No i element, który omal nie skreślił u mnie tej gry. Straszne rozwleczenie samego zakończenia. O mało co nie porzuciłem gry na samym końcu! Jednak było warto to wytrwać!

Jak zatem ocenić Ni no Kuni? W dniu premiery bezkonkurencyjnie był to hit i jeżeli z takim przekonaniem będziemy grać w grę w dniu dzisiejszym to będzie arcydzieło, któremu wystawimy 10/10 przymykając oko na małe niedoskonałości jak np. w systemie walki, czy mdłości fabularne. Patrząc jednak z obiektywną opinią, gracza, który jRPG zjada nie od dziś, to nie ma w tej grze nic specjalnego z wyjątkiem fenomenalnej grafiki, która nie postarzała się prawie nic. Ciężko wystawić jednoznaczną opinię i ocenę. Zdecydowanie najlepiej przekonać się na własnej skórze, bo opinia opinii nie równa. Dla mnie to hit, a dla kogoś innego szit.

Galerię oraz inne recenzje znajdziecie także na NotNooB.pl

 


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubił 1 użytkownik

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Powiązane produkty
Facebook