Opublikowano przez PlayStation Freak dnia 21.03.20 godz: 14:17
Nioh 2 - Recenzja!

Nioh 2 - Recenzja!

Feudalna Japonia, okres Sengoku - to pojęcia obejmujące swoją miarą szmat czasu. Setki lat wojen, podziałów, dziesiątki prób zjednoczenia kraju. Samurajowie walczyli ze sobą nieustannie, jednocząc się, zdradzając i znów jednocząc. Nowe rody zastępowały stare, zmieniano nazwiska, łączono rodziny i przenoszono siedziby. Większością z nich kierowała żądza zysku i władzy, nieliczni jednak cechowali się bardziej szlachetnymi pobudkami, jak chęć zjednoczenia zwaśnionego kraju. Dodajcie do tego mistyczne stworzenia, potwory z najgorszych koszmarów i legend, których Japończycy boją się do dziś, a otrzymacie przepis na naprawdę kawał dobrej gry. Jak to wszystko sprawdziło się w przypadku nowej produkcji Team Ninja w ekskluzywnym tytule na PlayStation 4? No to lecimy!

 

Nioh 2 zaprasza na dynamiczną i pełną wrażeń przygodę.

 

Historia gry w głównej mierze osadzona została okresie Azuchi-Momoyama w połowie XV wieku, kiedy do władzy dochodził Nobunaga Oda. Nasz bohater (lub bohaterka) to samotny wojownik. Pół-człowiek, pół demon, którego pochodzenie nie jest do końca jasne. Zajmując się głównie milczeniem i polowaniem na bestie, egzystuje nie wchodząc nikomu w drogę. „Sielanka” kończy się jednak, kiedy w skutek rutynowego polowania na mityczne Yokai wpada w sam środek wojny domowej. Wszystko to za sprawą niejakiego Tokichiro, handlarza kamieniami dusz demonów którego ambicje sięgają znacznie wyżej. Dążąc do marzenia o zapisaniu się na kartach historii nie zatrzyma się on przed niczym.  Ta dwójka szybko odnajdzie swoje miejsce w politycznej hierarchii i odegra istotne role w tej alternatywnej wizji japońskiej przeszłości.  

 

Historia Japoni to tło idealne dla gier i nie tylko.

 

W gruncie rzeczy gra głównie bazuje na faktach historycznych. Miejsca, postacie, bitwy - wszystko to istniało naprawdę, a wzbogacone zostało o drobny niuans… mistycyzm. Demony, kamienie dusz dające moce, duchy czy ludzie o niebywałych zdolnościach. Dla osób dobrze zaznajomionych z faktami czy Japońskimi legendami znajdzie się tutaj mnóstwo smaczków, nawiązań i rzeczy związanych z kulturą Kraju Wschodzącego Słońca. Opowieść będąca prequelem do części pierwszej sprytnie łączy obie gry w całość. 
Fabuła opowiadana za sprawą krótkich cut-scenek pomiędzy misjami może być jednak trochę problematyczna do zrozumienia i aby dobrze zagłębić się w lore trzeba stosować się do chwytów znanych z serii Dark Souls. Całą masę informacji zawarto w opisach, pobocznych dialogach, definicjach czy wspomnieniach, które można odnaleźć na mapie, a odkrycie każdego detalu zajmie Wam sporo czasu. 

 

Nioh 2 poraz pierwszy oferuje naprawdę rozbudowany kreator postaci.

 

Jedną z najistotniejszych zmian w grze jest sam bohater którym przyjdzie nam pokierować. W drugiej części gry dostaliśmy możliwość stworzenia własnej postaci w bardzo, naprawdę bardzo zaawansowanym kreatorze, w którym spędziłem już w sumie dobrych kilka godzin. Zmienimy wszystko. Od wyboru płci po tatuaże czy najdrobniejszą zmianę w kształcie nosa i uszu. Co najlepsze w Nioh 2 wszystko jest elastyczne, tak więc kiedy już rozpoczniemy zabawę wykreowanym przez na herosem w każdym momencie pomiędzy misjami można ponownie odpalić kreator i dowoli ingerować w wygląd naszego protagonisty czy nawet zmienić płeć. Uwierzcie to naprawdę uzależnia. 

 

Lokacje potrafią zachwycić.

 

Czy Nioh 2 to po prostu jedynka na sterydach? Taką nalepkę przyklejono nowej produkcji Team Ninja… i słusznie. Każdy kto spodziewa się tutaj innowacji czy sporych zmian w mechanice lub schematach raczej się rozczaruje, ale każdy kto spodziewa się Nioha jakiego zna i lubi będzie wniebowzięty. Zaczynając od REWELACYJNEGO systemu walki, a na możliwości dokonywania kosmetycznych zmian w wyglądzie itemków kończąc. Rzadko kiedy w grach spotkać można aż tak rozbudowany model starć oraz tak ogromną ilość rodzaju broni i aktywnych skilli. Od klasyka niczym kiełbasa z grilla po wytrawnego homara, czyli od Katany po Glewie czy podwójne Topory. Zbrojownia liczy tutaj kilkanaście rodzajów broni, które oferują całą masę możliwości. Każdy oręż posiada własne, ogromne drzewko umiejętności rozwijane w miarę użytkowania rynsztunku w sposób charakterystyczny dla serii Elder Scrolls. Poza oczywiście technikami nabytymi otrzymujemy dobrze znane zmiany postawy, dla których również przygotowano wachlarz osobnych ciosów. 

 

Na nude nię można narzekać.

 

Gimnastyka palców na padzie i to całkiem ciężka gimnastyka. Walka wymagać będzie wklepywania ciągu przycisków, nie raz zmuszając nas do używania kilku guzików jednocześnie (znakomicie sprawdził mi się tutaj Back Button Attachment). Kontrolować trzeba wszystko, ataki silne, lekkie, specjalne, impuls odnawiający Ki, skille Yokai, a także należy być w gotowości do wykonania kontry czy bloku. Dorzućcie jeszcze do tego używanie przedmiotów, a wszystko to na przestrzeni kilku sekund… Uwierzcie mi, można się nieźle napocić. Starcia są efektowne i efektywne. Tylko od nas zależy w jaki sposób poprowadzimy walkę. Zachowamy się bardziej pasywnie czy ruszymy do szaleńczego ataku w wirującej furii niosącej śmierci i zniszczenie? Chociaż ta druga opcja jest bardzo ryzykowna to daje o wiele więcej satysfakcji. Całość potyczki wzbogacają skille Yokai, które są nowością w Japońskiej produkcji. Jak już mówiłem nasz bohater jest pół-człowiekiem, pół-demonem, a co za tym idzie ma sporą przewagę w walce. Każdy ukatrupiony przez nas stwór może upuścić swój rdzeń duszy dzięki któremu nabędziemy część jego umiejętności. Ładując wskaźnik Animy (ten nowiutki w fioletowy pasek) podczas walki wspomagać się możemy wybranymi przez nas skillami Yokai które nie raz uratowały mi skórę w kulminacyjnym momencie. 

 

Mały i nieznośny Gaki, nieraz przeklniecie jego imię.

 

Nioh wbrew pozorom nie jest trudny. Oczywiście demony nie raz pozamiatały mną podłogę, ba żeby tylko. W sumie po 45 godzinach gry na liczniku mam już ponad 200 zgonów co daje… no właśnie policzcie sobie. Jak w każdym soulslike’u, najważniejsza jest wprawa i umiejętne posługiwanie się bronią, kontrola Ki czy używanie wspomagaczy. Dziwnym trafem najgorszym utrapieniem nie są ogromne Yokai tylko ten mały upierdliwiec Gaki. Podstawowy i najmniejszy mob, który potrafi nieźle dać w kość. A jeśli niechybnie skoczy nam na kołnierz i nas chapsnie albo co gorsza zeżre kolegę…. Urośnie wtedy dwukrotnie, a starcie z nim niejednego doprowadzi do wrzenia. Potyczki z bossami potrafią przytłoczyć, czasem nie sposób ogarnąć co dzieje się na ekranie. Jednak odniosłem spore wrażenie, że jest łatwiej niż w poprzedniczce, dlaczego? Może to za sprawą umiejętności Yokai? A może po prostu jak każda gra, Nioh wymaga kilkunastu godzin praktyki i odpowiedniego bulidu, aby czerpać przyjemność z produkcji. Na pewno nie jest to tytuł dla masochistów jak niektórzy określają nową produkcję od Team Ninja. W krytycznych momentach zawsze można wspomóc się kooperacją czy to ze znajomym czy randomowym samurajem. 

 

Gra oferuje naprawdę sporo możliwości.

 

A skoro już przy koopie jestem to poza standardowym trybem online dodano coś na zachętę dla mniej doświadczonych graczy. Duchy akolitów. Na pewno kojarzycie czerwone groby z pierwszej odsłony gry, gdzie w miejscu śmierci graczy natrafić możemy na ich zjawy, oferujące niezbyt wymagającą walkę. Dość istotną zmianą jest, że poza czerwonym, gracze mogą pozostawić po sobie także niebieski grób. Pozwalający innym przywołać ducha sterowanego przez AI i pomagającego nam przez określony czas. Jest to spore ułatwienie, które znacznie obniża trudność gry i pozwala w spokoju wyjść z przytłaczających perturbacji. Niestety zabrakło na tę chwilę trybu PvP, który ma pojawić się w późniejszym czasie. 

 

Starcia z bossami napewno na długo zapdną Wam w pamięci.

 

Rozwój samej postaci opiera się na systemie dobrze znanym czy to z pierwszej części gry czy protoplastów soulslike’ów. Zdobytą po każdym zabójstwie czy odkryciu Amrite pakujemy w podstawowe atrybuty jak Budowa, Serce, Odwaga, Umiejętność, Zręczność itd. Zwiększając tym samym pasywne statystyki. Punktami trzeba dysponować sumiennie i z rozwagą, planując najpierw nasz styl gry czy sposób rozwoju. Opracowując taktykę należy wziąć pod uwagę wszystko, dosłownie. Od broni jaką się posłużymy po zbroję, którą zarzucimy na klatę. Należy wziąć poprawkę na używane przez nas amulety, duchy opiekuńcze czy rdzenie dusz. Obrać strategię i dobrać wspomagacze. Uwierzcie mi wszystko ma znaczenie i wszystko zależy tylko od nas. Każdy, dosłownie każdy element wyposażenia wpływa na pasywne statystki. Tysiące itemków wpadających w nasz plecak i megarozbudowany system craftingu, który pozwoli zmienić prawie każdą statystykę przedmiotów to raj dla ludzi lubiących grzebać w ekwipunku. Spędzicie wiele godzin i wydacie całą masę hajsu gmerając u kowala, a w efekcie zdobędziecie jedyny i niepowtarzalny rynsztunek, którego inni gracze Wam pozazdroszczą. Jeśli jednak popełnicie błąd w obliczeniach, nie macie się czym martwić, z łatwością zresetujecie wszystkie statystki czy umiejętności. 

 

Gra w dużej mierze stawia na kooperację.

 

W grze ponownie zaimplementowano na wpół otwarty świat. Misjami operujemy za pomocą mapy, gdzie wybrać możemy kolejne zadania. Tytuł zaoferuje 20 dość dużych questów głównych. W rozbudowanych lokacjach pełno jest ukrytych przejść, tajemniczych miejsc, skrótów oraz skarbów. Nie zabraknie kilkudziesięciu aktywności pobocznych, które poza podstawowymi zadaniami oferują także dynamiczne starcia z bossami, nieraz i kilkoma jednocześnie oraz coś ala tryb hord, gdzie mierzymy się z kolejnymi falami wrogów. Wszystko to oczywiście honoruje nas odpowiednimi nagrodami. Pojawiły się także znane z poprzedniczki wyzwania zmierzchu cechujące się wyższym niż zwykle poziomem trudności, ale za to rekompensujące nas z nawiązką. 
Co do samych lokacji to trudno jest nie zauważyć podobieństwa do ubiegłej części gry. Niektóre plansze wręcz wycięte są z pierwszego Nioh jednak ma to swoje uzasadnienie fabularne. Rozmiar poziomów jak i rozmiejscowienie punktów strategicznych sprawi, że poruszać będziemy się sprawnie i szybko. Pomimo ogromnej ilości zgonów które zaliczymy, ponowne dotarcie do miejsca naszej śmierci nie zajmie nam wiele czasu. 

 

W świecie Nioh dosłownie wszystko chce nas zamordować.

 

Zmierzając powoli ku końcowi należy wspomnieć co nieco o grafice i wydajności, a także ścieżce dźwiękowej. Ta ostatnia spisuje się na medal. Urokliwe dźwięki wpadają w ucho, a utwory odtwarzane podczas starć dodają klimatu całej rozgrywce. Podchodząc do oprawy to nie mam zastrzeżeń, jest solidnie i stabilnie. Kamera pracuje dobrze, nie płata figli. Całość wygląda bardzo ładnie od lokacji, krajobrazów czy modeli potworów. Jest też różnorodnie, momentami mroczno, brudno i krwisto, momentami słonecznie i przyjaźnie. Naprawdę, jest czym nacieszyć oko.

 

Przemiana w Yokai to jedna z wielu nowości w grze.

 

Raj dla szperaczy po ekwipunku, raj dla osób lubiących szybką, intensywną i wymagająca walkę, raj dla maniaków craftingu i bulidów, raj dla ludzi pałających uczuciem do kooperacji, raj dla miłośników feudalnej Japonii i raj dla wszystkich graczy, nawet tych niedzielnych. Nioh 2 to kawał solidnej i wciągającej gry, która zapewni Wam co najmniej setkę godzin dobrej zabawy. Mnóstwo możliwości, mnóstwo opcji. Wszystkiego jest tutaj aż nadmiar. Widać z daleka ogrom pracy włożony w realizacje tak zaawansowanego i założonego systemu walki czy rozwoju. Mało która gra zaoferuje Wam tyle możliwości. Wychodzi na to, że w roku 2020 otrzymujemy kolejną solidną produkcję na konsole Sony. Nie jest to tytuł niszowy, to RPG akcji z krwi i kości. Można co prawda czepiać się detali jak backtrackingi, zbyt małą ilość nowości w stosunku do poprzedniczki jednak z ręką na sercu uważam, że nowy Nioh to coś czego było mi potrzeba. Nic dodać nic ująć!  Na taką dwójkę czekałem.
 


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 6 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 21.10.2022 godz 12:00
Plague Tale: Requiem - Recenzja bez spoilerów.
Plague Tale: Requiem - Recenzja bez spoilerów.
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 03.09.2021 godz 13:00
The Medium - Recenzja!
The Medium - Recenzja!
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 29.06.2021 godz 13:00
Ratchet and Clank: Rift Apart - Recenzja!
Ratchet and Clank: Rift Apart - Recenzja!
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 10.05.2021 godz 14:52
Resident Evil: Village - Recenzja!
Resident Evil: Village - Recenzja!
 
Autor bloga
PlayStation Freak
O mnie

PlayStation Freak - Maniak od 1997.

Witajcie, chcecie wiedzieć kim jestem i dlaczego to robie? Już wyjaśniam.
Nazywam się Kamil i od 24 lat jestem graczem.

Wszystko oczywiście zaczęło sie dużo wcześniej ale maj 1997 uważam za oficjalną datę początku mojego szaleństwa. Często słyszę jak ludzie zastanawiają się: “Gdzie do cholery są moje pieniądze z komunii” :)

Ja doskonale wiem otóż pieniądze z Pierwszej Komunii już na następny dzień trafiły do małego sklepu RTV na osiedlu a ja stałem się dumnym posiadaczem pierwszego PlayStation. Od tamtego czasu dzielnie brnę przez kolejne generacje mojej ukochanej konsoli próbując łączyć życie osobiste, pracę, z wirtualnymi światami i postaciami - jak na razie skutecznie. :)
 


Powiązane produkty
Facebook