Czy księżyc może świecić jaśniej niż w pełni? Czy blask, który emituje może dać jeszcze więcej światła? Czy Moon Studios spełniło pokładane w nich nadzieję przez graczy? Czy Ori and the Will of the Wisps podołało presji poprzedniczki? Na te i inne pytania postaram się Wam odpowiedzieć w recenzji! Wideo znajdziecie >tutaj<, a teraz czas odwiedzić magiczną krainę gdzie promyk światła rozświetli mrok tego świata.
Sequel przedstawia wydarzenia, które dzieją się jakiś czas po tych z Blind Forest. I od razu tutaj zaznaczę, że bez znajomości pierwszej części Oriego, to co za chwile Wam opowiem nie będzie zbyt jasne. No ale może czas nadrobić zatem growe zaległości? Tytułowy Ori wraz ze swoją “rodziną” opiekują się mała sówką Ku. Gdy czas mija im radośnie na zabawach, jedzeniu i spędzaniu razem czasu, Ku zaczyna czuć, że niebo ją wzywa. Pragnie latać ale ze względu na echa przeszłości ma uszkodzone skrzydło i mimo szczerych chęci wzbicia się w przestworza jak jej inni opierzeni bracia nie jest w stanie tego zrobić. Przygnębiona Ku, powoli godzi się ze swym losem, Ori jednak nie pozwala aby przeszłość odebrała Ku nadzieję i wolność jaką daje lot. Znajduje sposób, by jego opierzona przyjaciółka znów mogła wzbić się w przestworza. O ironio! Bo rozwiązaniem okazuje się to samo niesprawiedliwe echo przeszłości, które okaleczyło Ku, i tym razem przywraca jej nadzieję. Dzięki pomocy przyjaciela, Ku może latać. W ramach podziękowań zabiera naszego małego duszka na swoich skrzydłach w przestworza. Wtem rozpętuje się burza a skrzydlata proteza nie wytrzymuje siły wiatru, nasi bohaterowie zostają rozdzieleni. Pech chce, że Ku nie ma w życiu szczęścia i trafia w najmniej przyjazne rejony nowego świata. Ori zaś jako wybraniec losu musi teraz odnaleźć swoją przyjaciółkę zanim stanie się jej coś złego…. Musi się spieszyć bo Wrzask już wyczuła obecność obcych w tej krainie!
Ori wraz z rodzina, to rozczulający widok.
Co do strony graficznej nie mam absolutnie żadnego ale. Ori and the Will of the Wisps to majstersztyk wizualnego doznania graficznego! Zaczynając od animacji w przerywnikach, w poruszaniu się głównego bohatera oraz wykonywanych przez niego akrobacji i ataków, aż po przepiękne malownicze krainy. W trakcie gry byłem nimi tak zafascynowany, że nie mogłem przestać podziwiać ich piękna. Jedynka postawiła poprzeczkę wysoko, ale druga część zdecydowanie pobiła ten rekord ustanawiając przy tym zupełnie nowy poziom! Od ciemnych i nieprzystępnych jaskiń, po pustynie pełne piasku i spalonej od gorąca ziemi. Rozlewiska pełne błękitnej jak lazur wody, soczyście i świeżo zielonej roślinności na moczarach a także niedostępne lodowe górskie szczyty. Krajobrazy są jak żywcem wyjęte spod pędzla artysty malującego matkę naturę. Całość dopełnia muzyka skomponowana przez Gareth’a Coker’a. Mimo, że nie odbiega bardzo od pierwowzoru, to dalej utrzymuje ten harmonijny styl współgrający z otaczającym nas krajobrazem i akcją jaka dzieje się na ekranie! Moim zdaniem już sama strefa audio i video w tej grze zasługuje na to by wystawić jej wysoką ocenę!
To jaką grą jest Ori chyb każdy wie, nie trzeba tu żadnego magistra by stwierdzić, że udanych i wartych zagrania platormerów jest jak na lekarstwo. Na szczęście Ori łamie te schematy. Rozgrywka w najprostszym skrócie polega na sprawnym przemieszczaniu się z jednego końca mapy na drugi, ginąc przy tym jak najmniej. Chwała jednak za to, że deweloperzy w tej kwestii nie poszli na skróty, bo być może dwójka jest ciut łatwiejsza od jedynki, to na planszy dalej wszystko jest naszym wrogiem i chce nas zabić. Nasze poruszanie się wymaga nie lada sprawności, opanowania i refleksu. Z czasem zdobyte umiejętności ułatwią nam pokonywanie napotkanych przeszkód, ale zanim zrozumiemy, że na wszystko jest czas i miejsce zginiemy mnóstwo razy i będziemy chcieli rzucić padem w odbiornik! Jeśli mi nie wierzycie to polecam sprawdzić to osobiście na wyższych poziomach trudności!
Gra światłem i cieniem, a także te malowane jak pędzlem scenerie łapią za serce!
Wspomniałem już o umiejętnościach, zupełnie jak w poprzedniej części uzyskujemy je po dotarciu do drzewa światła, a te z kolei spotykamy w trakcie postępu fabularnego. Ułatwiają one nam nie tylko eksplorację ale także potyczki z napotkanymi istotami zamieszkującymi dane krainy. Dodanie łuku świetlnego, który możemy usprawniać aby strzelał kilkoma strzałami na raz, albo młota do zadawania ciężkich ataków upraszcza potyczki, jednak na szczęście dalej zachowują one to co w nich najlepsze. Dodano także, specjalne kamienie, które w pewnym stopniu też są umiejętnościami ale nie trwałymi. Bo te możemy dowolnie podmieniać w każdej chwili na takie, które najlepiej się nam przydadzą w danym etapie. Przykładowo, chwytanie się ścian, magnes na kule życia, energii oraz blasku, czy zredukowane obrażenia, a nawet zamiana energii w zdrowie. Oprócz tego są też takie, które możemy kupić za wspomniane wcześniej kule blasku, nie są one obligatoryjne do przejścia gry jednak gdy je posiadamy jesteśmy w stanie przeczesać całą krainę bez większych problemów. Za dobry przykład, który przyblokował mnie na pewien moment w rozgrywce, uznaję brak umiejętności oddechu pod wodą. Gdy potem ją odblokowałem jakże mało miałem potem śmierci w etapach, w których występowała woda, jaki ja głupi no… Kupione umiejętności pozwolą nam także zdobywać przedmioty niezbędne do wykonywania misji pobocznych. Zbieranie rudy dla górnika aby mógł odbudować domki Mokich, czy zwykłe przynieś podaj, pozamiataj od postaci do postaci.
Co prawda to prawda i faktycznie muszę to przyznać, dodatkowe umiejętności sporo ułatwiają rozgrywkę, ale dzięki nim możemy swobodnie skupić się na podziwianiu i doświadczaniu gry.
Dzewo światła nie raz doda nam znodlności niezbędnych do eksploracji.
Kiedy już wydawało mi się, że wystawie Oriemu maksymalną notę, to uderzyła mnie brutalna rzeczywistość, że w dzisiejszych czasach nie ma gry wolnej od wad. W tym przypadku nie przejawiają się one w samym gameplayu, sterowaniu czy mechanice lecz czymś zupełnie innym. Optymalizacji, wyrzucaniu do menu konsoli, spadkach klatkarzu, zwiechach animacji i zbugowanych osiągnięciach! Grę ogrywałem na Xboxie One S, i z tego co wiem nie dotyczy to tylko mnie, bo szperając po forach spotkałem się z podobnymi problemami u innych graczy. Wiele rzeczy da się przeboleć ale jeżeli gra po wczytaniu zacina się i z powrotem wrzuca nas do menu to coś jest nie tak! To samo tyczy się ścinek, podobno na Xboxie One X problem nie występuję, ale chciałbym, żeby ktoś mi to potwierdził. Sprawę miał załatwić patch w dniu premiery, ale przyznaje, że po pobraniu dodatkowych 5gb danych nie zmieniło się nic, a tylko pojawił się problem z osiągnięciami. Bo aby wbić niektóre musiałem wczytywać grę z punktu kontrolnego dobre parę razy zanim zaskoczyło!
Cóż czas więc przejść do podsumowania i jakoś sprawiedliwie ocenić tę grę. Mimo licznych technicznych wad, to jest to gra, która zapada w pamięć na lata i chce się do niej wracać. Ten magiczny, bajkowy i kolorowy świat ma w sobie taką moc, że nie sposób przejść obok tej gry obojętnie. Choć czasami na pierwszy rzut oka może się wydawać, że w stosunkowo małym świecie Oriego nie ma co robić poza fabuła, to na szczęście jest to bardzo mylne wrażenie! Przyznam się, że po długim namyśle i ostudzeniu ekscytacji wystawiam nowemu Oriemu ocenę 9/10. Jest to zdecydowanie ten typ gry, który wzbudzi w graczu sentyment i emocje. Takie małe dzieło sztuki…