Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 20.12.21 godz: 18:01
Pokémon Brilliant Diamond/Shining Pearl | Recenzja

Pokémon Brilliant Diamond/Shining Pearl | Recenzja

Piętnastoletni remake Pokemonów, to powrót do nostalgii? Zbezczeszczenie oryginału, a może sprawdzony kompromis? Pokémon Brilliant Diamond / Shining Pearl, dla mnie jest czymś pomiędzy tymi trzema. Z jednej strony powrót do 2006 roku z lekką nutką współczesności, z drugiej niestety nie brakuje tu też sprawdzonych wcześniej rozwiązań, które swobodnie mogłyby zostać zastąpione usprawnieniami z nowszych odsłon. Jak zatem wygląda to w praktyce? Tego dowiecie się z tej recenzji. Pod tekstem klasycznie recenzja wideo.

Każdy fan wie, że fabuła jest taka sama jak w innych Pokemonach. Istnieje po to, aby gracz przeżył niezapomnianą przygodę i stał się tym „very best”. Historia nie została zmieniona względem oryginału i rozpoczyna się w momencie, gdy w telewizji gracz, czyli my, ogląda jak Czerwony Gyarados zostaje odkryty w jeziorze w rejonie Johto. W tym momencie nasz kumpel z sąsiedztwa, wpada do nas i prezentuje nam genialny plan! Szukać legendarnych Pokemonów nad pobliskim jeziorem! Po dotarciu na miejsce zastajemy prof. Rowana, który wraz z asystentką prowadzi tam jakieś swoje badania. Profesor szybko spostrzega niechcianych gości i w pośpiechu opuszcza miejsce.


„Najlepszym być naprawdę chcę”

 

Zapomniał tylko o jednym ważnym szczególe. Swojej walizce, gdzie znajdują się 3 PokeBalle ze starterami z Sinnoh. Teraz nasza przygoda rozpoczyna się w pełni i jak sugeruje tytuł oraz okładka, główną rolę będą grały tutaj dwa mityczne pokemony Palkia i Dalgia. Oczywiście nie wszystko będzie takie proste, bo w ślad za legendami wyrusza także nie kto inny jak Zespół R.… a nie… Ci już mieli swoje pięć minut, tym razem to Team Galactica, ale na jedno wychodzi.


„Znajdę w sobie moc”

 

Gra pod względem typowo technicznym nie zmieniła się za wiele, pomijając oczywiście grafikę, której poświęcę osobny akapit. Dalej są to te same dobre Pokemony, które znamy z DS’a. Nie ma tutaj rozszerzenia w post grze, jak to miało miejsce w większości remejkowanych produkcji (przypis mam na myśli np. Pokemon FireRed itp.). Zachowano nawet staromodny sposób poruszania się po siatce kwadratów… W momencie, gdy próbujemy poruszać się po „skosie” jak to brzydko zwykło się mówić, to nasza postać przemieszcza się od linijki względem ustalonej linii (w dniu 02.12.2021 dodano patch, który to naprawia). Powraca także konkurs na najsłodszego Pokemona, ale ja nie byłem nigdy fanem takich rzeczy. Raz spróbowałem z czym się to je, żeby zobaczyć, jak to wygląda, ale to są dla mnie drugorzędne aktywności więc nie poświęcam im czasu. Na szczęście nie zmieniono też nic w esencji gry, czyli łapania stworków oraz potyczek. Te zachowały swój dawny klimat, w tym, że dodano nieco małych udogodnień. Dalej tak jak w Let’s Go i Sword/Shield zostawiono skrót, który pozwala nie wchodzić za każdym razem do plecaka, gdy chcemy łapać nowego Pokemona. Dodano także podgląd w menu ataków, który z nich jest najbardziej efektywny na dany typ. Dla mnie to usprawnienie jest totalnie bez znaczenia, bo jako fan znam ataki i ich atrybuty na pamięć, ale ze skrótu do łapania to już jestem zadowolony.  


„Wyszkolić wszystkie z nich”

 

Jeśli miałbym podsumować rozgrywkę w kilku słowach to jest ona jakby mieszanką stylów. Jedne swoją genezę nadal mają w klasyce i trącą archaizmem, drugie wręcz przeciwnie, pochodzą z nowszych odsłon, które nie są takie złe. Dla przykładu niech posłuży ten śmieszny zegarek Poketch (Pokecz), który w pierwotnej wersji wyświetlany był na dolnym ekranie DS’a. W remejku, przedstawiony został w postaci takiej nakładki w górnym prawym rogu ekranu. Sam nie wiem czy to dobre rozwiązanie czy nie. Ja w trakcie gry oprócz sytuacji, w których musiałem z niego korzystać, to nie używałem go wcale. Na szczęście da się go z powrotem ukryć tak aby nie zasłaniał ekranu. Zrezygnowano z HMów, te zastąpiono TMami, które można zdobywać jedynie w ograniczonej ilości. Ich funkcja zasadniczo pozostała taka sama, bo nadal są one niezbędne do dalszego postępu w grze i aby ich używać musimy zdobyć odznakę powalającą je stosować, ale teraz nie są wywoływane przez Pokemona. Wystarczy po prostu posiadać możliwość jego używania. I o dziwno nie trzeba nawet posiadać w swoim podstawowym składzie Pokemona, którego nauczyliśmy tego ataku, aby dalej móc z niego korzystać. To jest dla mnie coś zupełnie absurdalnego! Chociaż jest w tym jakaś logika i jest to też plus i minus jednocześnie. Plus, bo nie ogranicza nas to w wyborze podstawowego składu do Pokemonów, które w cudzysłowie musimy mieć w teamie, aby przejść dalej. Minus, dlatego, że to po prostu strasznie ułatwia rozgrywkę, no ale jak już komu wygodniej.


„Trenuj ze mną nadszedł czas!”

 

Okej a co zmieniono tak, że zupełnie mi się nie podoba? Wszyscy narzekają, że Pokemon lest’s Go, było przez to zbyt łatwe, ale miało ono swoje własne podejście do tematu i niektóre elementy, a także mechaniki wprowadzone właśnie w tę odsłonę były dla mnie jako gracza po prostu dobre, a co najważniejsze wygodne. Przede wszystkim nie podoba mi się odejście od tego, że nie widzimy już Pokemonów na naszej drodze. Tak teraz znów nie wiemy na co wpadniemy, gdy wejdziemy w „wysoką trawę”. To samo tyczy się biernego zdobywania punktów doświadczenia przez drużynę. Ja uważam to za świetny pomysł, bo nie muszę farmić takiego Magikarpa, do 25 levelu, wystawiając go na pierwszy ogień a potem szybko zmieniać Pokemona na innego, aby ten zdobył doświadczenie. Teraz mogę sobie zostawić pusty slot, w którym umieszczę wybranego stworka i w trakcie wędrówki sam będzie „ekspił” a potem ewoluuje przez co łatwiej zapełnić Pokedex bez męczącego użerania się z każdym z osobna. Kolejnym rozwiązaniem na plus jest to, że nie musimy wracać do pokecenter gdy chcemy zamienić aktualnie posiadane Pokemony. Szybka podmiana jest teraz dostępna bezpośrednio z menu, gdzie sprawdzamy nasz obecny skład, co moim zdaniem jest najlepszą rzeczą jaką poprawiono.


„Czy już wszystkie masz?”

 

Jak obiecałem teraz czas na grafikę, ta wywołuje u mnie bardzo sprzeczne odczucia. Design’u Pokemonów nie będę poruszał, to subiektywna kwestia i jeśli czytaliście lub oglądaliście moje poprzednie recenzje znacie moje zdanie. Jeśli zaś chodzi o samo ich wykonanie, czyli jak prezentują się wizualnie to nie ma mam zaostrzeń. Pełnymi garściami czerpią z pierwszego remajku czyli Let’s Go i nie ma w tym nic złego. Tam wyglądały ładnie tutaj też tak jest. Niektóre ataki doczekały się znacznie fajniejszych animacji, inne natomiast wręcz odwrotnie. Przy dłuższych walkach widać tę dysproporcję, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze. Fajnie jest popatrzeć jak coś ładnie się prezentuje.
Otoczenie i wygląd miast jest całkiem okej, nie ma wodotrysków ani super efektów. W zasadzie względem oryginału to podrasowano je ładnymi i wyraźnymi modelami przyjemnymi dla oka, które nie odbiegają od standardów Switchowych. Także nie ma co narzekać, ale super też nie jest. Bohaterowie przedstawieni są jako postacie Chibi (czibi), ale po krótkiej chwili przestajemy na to zwracać uwagę. Jako ciekawostkę, powiem, że warto przyjrzeć się, gdy postacie prezentowane są przed samą walką. Bo uwaga! W tym momencie wyglądają one normalnie! Dlaczego zatem nie wszędzie występują takie modele? Pewnie chciano zachować oryginał tam, gdzie tylko się dało. Chociaż ja uważam, że taka mieszanka wygląda jak posklejana z dwóch różnych gier i brakuje tu trochę konsekwencji. Bardzo za to chciałbym pochwalić zaprojektowane areny, bo w przeciwieństwie do miast czy zwiedzanych dróg, wyglądają fenomenalnie! Wystarczy spojrzeć na odbicia w wodzie!


„Świat pokemon zrozumieć chcę”

 

Co jeszcze czeka na naszej drodze do zastania mistrzem Pokemon? Podziemia, które rozciągają się pod całym regionem Sinnoh. W trakcie ich zwiedzania napotkamy na różnego rodzaju biomy, gdzie przebywać będą dziko żyjące Pokemony, znacznie silniejsze od tych, które możemy spotkać w trawie, bo dostosowane do naszego obecnego poziomu doświadczenia a także nierzadko ze silniejszymi statystykami! Zapewne teraz zadajecie sobie pytanie po co łapać te w trawie, skoro wystarczy zejść do podziemi? Bardzo słusznie, ja tak właśnie robiłem mniej więcej do połowy gry. Niestety nie wszystkie żyjące w trawie czy specyficznym rejonie da się złapać w podziemiach. Dlatego problem rozwiązuje się sam. Dodatkowym elementem w trakcie eksploracji podziemi jest mini gra, która pozwala nam wykopywać najróżniejsze skarby. Często będą to kamyki, które możemy wymienić u lokalnych handlarzy, ale nierzadko też trafimy na bardziej okazałe skarby, jak choćby kamienne posągi pokemonów.
Jak zwykle na sam koniec zostawiam sobie muzykę i inne ciekawostki z gry. Niestety z muzyką nie jest najlepiej, bo miałem wrażenie, że z głośników słyszę te same dźwięki co z małej konsolki. Początkowo jest to mocno irytujące, ale z czasem, gdy się przyzwyczaimy lub po prostu ściszymy muzykę w menu przestaje nas to drażnić. Co nie zmienia faktu, że przyjemnie byłoby usłyszeć odświeżone melodie, które przypominają o dzieciństwie. Specjalnym dodatkiem, dla posiadaczy Pokemon Let’s Go Pikachu/Eevee oraz Sword/Shield jest także coś na wzór programu lojalnościowego. Dzięki posiadaniu zapisu z tych gier mamy możliwość otrzymania Mew oraz Jirachi’ego, reprezentujących odpowiednie egzemplarze gier o kieszonkowych stworkach. Interesujące jest jedynie to, że w grze otrzymujemy je bardzo wcześnie więc szybko mogą stać się sporym ułatwieniem w rozgrywce.


„Zdać muszę ważny test”

 

Podsumowując Pokemon Shining Pearl, bo taką wersję gry posiadam, to remamke w najczystszej postaci. Gra trąci archaizmami niezmienionymi już od wielu, wielu lat, ale ma także kilka usprawnień poprawiających ogólny odbiór. Ja bawiłem się tak samo dobrze jak 15 lat temu. Jestem wielkim fanem Pokemonów i dla mnie posiadanie tej gry w kolekcji jest po prostu obowiązkowe. Dla mnie był to powrót do przeszłości i tego czym zawsze była dla mnie ta seria. Wielką przygoda, którą czuć na każdym przebytym kroku. Tak właśnie działa magia Pokemonów. Mimo niezmienionej od ponad dekady formuły, gra dalej przyciąga graczy do swojego unikatowego świata.


Plusy
Wiemy czego się spodziewać
Niznaczne i kosmetyczne usprawnienia
Ten sam gameplay
Dobry remake
Grafika
Minusy
Kiepska muzyka
To samo co już znamy
Nie widac stworków w trawie
Niznaczne i kosmetyczne usprawnienia
Graliśmy na: Nintendo Switch

Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 0 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Facebook