Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 31.08.20 godz: 21:27
Pokémon Sword / Shield | Recenzja

Pokémon Sword / Shield | Recenzja

Marka Pokemon ma już swoje lata, starsi gracze pamiętają ją od czasów anime puszczanego na stacjach telewizyjnych a także gier na GameBoya. Zajmuje ona szczególne miejsce w moim sercu gracza, bo przerobiłem chyba każdą możliwą odsłonę. Ogrywałem je na wszystkim czym tylko mogłem, od fanowskich ROM hack’ów, które łączyły wiele generacji w jedną masywną grę, poprzez Pokemon World Online, a także wszelakie spinoffy. Gry z tej serii zawsze mi towarzyszyły jak nie oryginały na handheldach, to na emulatorach. I tak po kolejnych udanych odsłonach, przy których od czasu do czasu pojawiały się jakieś tam głosy narzekań, w końcu pojawia się na rynku wyczekiwana kontynuacja ale i także głośne niezadowolenie. Zarówno graczy jak i fanów kieszonkowych stworków. Dlaczego? Tego dowiecie się z recenzji Pokemon Sword – na Nintendo Switch. Jak zwykle zachęcam do obejrzenia także recenzji wideo!

Historia opowiada jak to zwykle bywa przygodę młodego trenera Pokemon i jego przyszłego rywala. Tym razem przeciwnikiem i równocześnie przyjacielem bohatera jest młodszy brat championa całej ligi. To właśnie od niego dostają oni zaproszenie na inaugurację mającą na celu pokazać przyszłym trenerom z czym lub kim będą się mierzyć by w przyszłości powalczyć o tytuł mistrza. To również od niego otrzymają swoje pierwsze Pokemony startery. To tylko tło mające prowadzić nas za rączkę ku kolejnym zawiłym przygodom przygotowanych dla naszego bohatera. Niestety pojawia się tutaj pierwszy problem. Historia jest, ale w zasadzie tak jakby jej nie było. Początkowo akcja prowadzi nas ku legendarnym Pokemonom, ale potem jakby nagle na 70% czasu gry znika, nie wiadomo dlaczego i ponownie pojawia się w ostatnich 20%. Może to będzie oczywisty frazes ale no cóż… ciężko wykrzesać coś nowego po raz kolejny z tego samego. W skrócie obraca się ona wokół poskromienia mocy wiążącej się z Dynamax Battle, o czym opowiem troszkę później. Przekonamy się także, że najciemniej jest pod latarnią, a gdy polityka i ekonomia wkracza w niewinny świat kieszonkowych stworków nie może skończyć się to dobrze… 

Nasz bohater, którego możemy wybrać z kilku gotowych schematów

 

Od momentu pierwszych zapowiedzi śledziłem tę serię i uważam, że niektóre decyzje były bardzo kontrowersyjne, jednak później okazało się, że wyszło to lepiej niż się spodziewałem.

Pierwszym taką decyzją był design nowych stworków. Jako dzieciak, który wychował się na przygodach Asha i pierwszej generacji z Kanto. Gdy pierwszy raz zobaczyłem projekty najnowszej generacji to uznałem, że to jakaś kpina! Pokemony wyglądają jak niedorobiona, uboga wersja tego co miało z nich być. Jak gdyby zabrakło jakiejś kreatywnej weny i świeżego pomysłu, a moim zdaniem wystarczyło po prostu bardziej inspirować się naturą i wszystko byłoby w porządku. W porównaniu do wspomnianej już pierwszej generacji było to dla mnie nie do przyjęcia. Niestety ta tendencja trwała z każdą kolejną generacją i cóż widać, że pomysły na nowe oryginalne stworki kiedyś musiały się skończyć. Na szczęście są też pozytywne wyjątki ale to ułamek całego nowego Pokedex’u.

Walka dwóch smoków, jeden z nich jest dostępny tylko w wersji Sword

 

To taka osobista dygresja, teraz czas na uwagi dotyczące typowo samej gry. Podstawowym minusem jak dla mnie jest brak wyrazistego antagonisty przez całą rozgrywkę. Ujawnia się on dopiero na samiutkim końcu, i podczas ekspresowego tempa wyjaśnia o co tu właściwie chodzi. Ale wracając do antagonisty – zapewne pamiętacie Zespół R – “znowu błysnął!” Myślicie, że znowu tu jest? No właśnie tak jakby nie… bo pojawia się tu coś na wzór tych złych – Team Yell, ale ich egzystencja w świecie przedstawionym wydaje się archetypem zaczerpniętym z poprzednich gier, gdzie gracze po prostu pamiętają, że był jakiś przeciwnik utrudniający nam drogę, to tu też trzeba go dodać. No ale Yell, ani nie utrudnia nam drogi, ani nie jest jakoś specjalnie ważne w całym kontekście gry, rozgrywki czy fabuły, w zasadzie nie wiadomo po co w ogóle jest?

Punkowe Yell, prawie jak zespół R, z naciskiem na prawie

 

Kolejną sprawą mocno rzucającą się w oczy to poziom trudności. W zasadzie przez całą grę nie zdarzyło mi się abym stracił życie u wszystkich Pokemonów lub przegrał jakąś walkę, szkoda bo brakuje tutaj solidnego wyzwania. Idąc dalej to niestety będą to różnego rodzaju artefakty graficzne, jak choćby widoczne na materiale (filmowym) przenikanie pikselami drzew. Już chyba byłoby lepiej, żeby po prostu zostały przezroczyste. Chyba w niejednej grze tak było, jest i będzie więc dlaczego tutaj tego nie zrobiono? Nie wiem. Ale to akurat chyba w tym wszystkim najmniejsza wada i da się z nią żyć bo występuje tylko na dzikich terenach.  

No ale skoro jesteśmy już przy grafice to nie sposób powiedzieć o niej kilka słów więcej zwłaszcza, że już wylałem chyba całą żółć tego, co nie przypadło mi do gustu w Pokemon Sword.

Mimo ograniczeń Switcha grafika potrafi nas zaskoczyć!

 

Świat wykonany w pełnym 3D plus jakby nie patrzeć z całkiem imponująca grafiką potrafi sprawić, że zaświecą się nam oczy! Zacznijmy więc od typowych dla serii dróg (z ang. Route) z numerkiem sugerującym kolejność podróży, następnie jaskinie, czy lasy urzekające swoim wyglądem, ale w których nie sposób zabłądzić. Do tego dochodzą pięknie wykonane miasteczka regionu Galar wzorowane na tych z Wysp Brytyjskich. Korytarzowość i liniowość od zawsze występowała w Pokemonach zostawiam to więc w spokoju, tutaj jednak pokuszono się o małą innowację. W miejscach gdzie zobaczymy rozległe polany i trawy przypominające wyglądem te z Zeldy Breath of The Wild, piaski i burze piaskowe, czy obszary wzorowane na sielską krainę z jeziorkiem, to odkryjemy, że trafiliśmy do tak zwanej Dzikiej przestrzeni. Jest to forma pół otwartego świata o zmiennych warunkach pogodowych decydujących jakie pojawią się na niej Pokemony. Gdy natrafimy na deszcz to pojawią się te, które preferują wilgotne i wodne środowisko, palące słońce i sprawi, że sprzyjające warunki atmosferyczne przyciągną tam pokemony kamienne lub ogniste. Czasem też zawita do nas śnieżyca, a jeszcze kiedy indziej będą się one zmieniać strefowo. To naprawdę robi wrażenie! W jednej lokacji, bo tak będąc z Wami szczerym to te “Dzikie tereny” rozciągają się na całą wyspę Galar upchnięte zostały prawie wszystkie strefy, w których występują Pokemony przypisane do swoich typów. Moim zdaniem ma to swój plus i minus. Plus bo od początku jesteśmy obecni w centrum wydarzeń gdzie możemy złapać wzmocnione w statystykach Pokemony, minus bo ciągle tam praktycznie wracamy. To taki recykling tej samej przestrzeni, domyślam się, że to celowy zabieg ponieważ zasoby mocy Switcha są jakie są, tak więc twórcy musieli sobie jakoś z tym poradzić. Szkoda tylko, że po osiągnięciu pewnego poziomu nie zmienia się tam nic, nie ważne czy wejdziemy tam z Poksami na 15 czy na 60 -tym levelu, występujące tam okazy do złapania i powiększenia pokedexu będą się powtarzać. 

Deja vu? Nie! Po prostu napotkana dziko ostateczna forma.

 

Zdecydowanie jednak muszę pochwalić pewne rozwiązania, które pojawiają się w trakcie rozgrywki. We wspomnianym wcześniej dzikim obszarze przemieszczają się wyjątkowo silne Pokemony jakby jednostki alfa danego terytorium. Początkowo nie jesteśmy ich w stanie złapać, bo są dla nas po prostu za silne, a nasz obecny poziom jest w porównaniu do nich znikomy, do tego dochodzi też jakby zezwolenie na łapanie. Po pokonaniu Lidera danego Gymu i zdobyciu odznaki informuje nas on, że teraz możemy łapać Pokemony do określonego poziomu w jakim występują naturalnie. Uważam to za bardzo fajny pomysł, bo dzięki temu w “naturze” znajdziemy nie tylko low levele, które mozolnie trzeba expić, ale i także Pokemony, które mogą solidnie wzmocnić nas skład. Znajdą się też takie, które do ewolucji wymagają wymiany przykładowo Gengar czy Machamp. To akurat jest idealnym rozwiązaniem dla graczy singlowych bo dzięki temu są w stanie złapać je wszystkie! Myślę, że gdy przejdę płynnie od razu do innych dobrych rzeczy, dobrych zmian jakie zaimplementowano w serię to nie będziecie mi mieli tego za złe! W dziczy dostępne są też swego rodzaju rajdy, tak zwane “Dens”, pojawiają się tam różnego typu, słabsze lub mocniejsze Pokemony, możemy tam zaprosić znajomych online, a jeśli wolimy to rozgrywamy go z NPCami, i o dziwo wcale nie są jakoś przygłupi i kiepsko zaprogramowani! W trakcie potyczek jak już pewnie zauważyliście rozgrywane są walki Dynamax Battle, o których wspominałem już wcześniej. Polegają one na przekształceniu Pokemona a raczej powiększeniu go do kolosalnych rozmiarów. Dzięki temu zyskuje zwiększone statystyki, więcej zdrowia a także nowe ataki. Warto tutaj zaznaczyć, że niektóre z nich posiadają także dodatkową formę, coś na wzór “Mega Ewolucji” – bo jest to tymczasowy zabieg. Szkoda, że dotyczy to tylko wybranych Pokemonów, choć z drugiej strony nie grzeszą one wyglądem. I w sumie dobrze, że nie popsuto wyglądu wszystkich.

Dynamax Battle dopiero tutaj widać jak niektóre Pokemony zostały zaprojektowane.

 

Kolejnym ważnym elementem, który już nie jest nowością, ale już od jakiegoś czasu występuje w serii to brak HMów, wszystkie formy przemieszczania się rozwiązane są za pomocą naszego roweru. Otrzymujemy dziwne ulepszenie coś w rodzaju balonów wokoło kół dzięki któremu nie potrzebujemy ruchu Surf, cóż lepsze to niż upakowanie bezużytecznych ataków w i tak ograniczonych slotach.To samo tyczy się ruchu Fly, który dawniej pozwalał nam bezproblemowo podróżować po całym obszarze. Teraz zastąpiono go FlyTaxi i praktycznie jest ono dostępne od wczesnego etapu gry. Fajnie bo to pozwala nam na zbudowanie teamu, który nie będzie wymuszał na nas posiadania konkretnego typu aby tylko używać jakiegoś ruchu. Jeśli zaś chodzi o ataki, które możemy samoczynnie dodać naszemu Pokemonowi to pojawia się tutaj też mały triczek bo oprócz zdobywanych TM są też ruchy RM, te pierwsze pojawiają się w świecie wielokrotnie zaś drugie tylko w pojedynczych sztukach. Za to są znacznie mocniejsze.

Uff! Dużo tego wszystkiego, ale grzechem byłoby gdybym nie wspomniał jeszcze o kilku drobnostkach, które moim zdaniem sprawiają, że gra się przyjemniej i wpływa to na jakość rozgrywki. Po pierwsze Swap ikonek w menu. Personalizowanie ustawień pod siebie to całkiem fajny pomysł bo nieużywane funkcje przestawiłem na koniec albo spód, i nie musiałem się nimi przejmować całą grę. Kolejną kapitalna sprawa to hotkey na pokeballa, z początku jak to oldschoolowiec wchodziłem w menu, bag, i z sekcji pokeballi wybierałem odpowiedniego. Dopiero w pewnym momencie spostrzegłem właśnie ten bajer, że mogę nacisnąć X i od razu przenosi mnie to do małego submenu z wyborem odpowiedniego Pokeballa. Bardzo przydatne, wygodne i oszczędzające czas. Kolejnym takim elementem jest możliwość zdalnego dostępu do boxów gdzie wysyłane są Pokemony jeśli mamy pełen skład przy sobie. Quick Access pod prawym bumperem na joy conie, gdy znajdujemy się w menu, pozwoli nam na szybkie żonglowanie i levelowanie stworków, bez konieczności wracania za każdym razem do PokeCenter, jak dla mnie ta opcja była bezcenna, bo gdy tylko spotkałem konkretnego Pokemona, którego chciałem mieć w teamie, od razu mogłem go levelować a nie martwić, że znów będę musiał tam wrócić od najbliższego miasta.  Do tego dochodzi jeszcze zmiana wyglądu, i inne drobne poprawki, jak możliwość pominięcia dawania nicknameów Pokemonom, gostek co pozwala nam zapomnieć ruchy lub na nowo się ich nauczyć w każdym PokeCenter no i jeszcze autosave. No! Teraz to już wszystko ale gdybym jeszcze coś pominął dajcie znać w komentarzach! 

Pokemony Legendy

 

Generalnie uważam, że wszystkie te większe i mniejsze usprawnienia uciszyły trochę krzykaczy, zamknęły im one usta pełne hejtu.Bo nie da się ukryć, Pokemon Sword/Shield to kawał solidnej gry z ogromną zawartością, za którą warto wydać pieniądze. Pod względem technicznym również wypada bez szwanku, nie miałem żadnych spadków animacji, czy błędów uniemożliwiających mi grę. Wszystko odbyło się mega płynnie i bezproblemowo. W ogólnym rozrachunku uważam tę odsłonę za kapitalna, Taką z oceną na mocne 9/10. I biorę tu pod uwagę grę jako całokształt. A nie tylko moje narzekania na wygląd nowej generacji i regionu. Uważam, że ocenianie tej gry przez pryzmat nostalgii do pierwszych Poksów byłoby nie fair, to samo tyczy się fabuły bo jakby nie patrzeć, z mniejszymi wyjątkami, to w każdej odsłonie wyglądała ona podobnie. Także jeżeli do tej pory nie przyszliście drogi by stać się mistrzem Pokemon to zdecydowanie Wam ją polecam, będzie lekką, przyjemną i relaksującą rozgrywką.


Plusy
Grafika
Otwarty świat
Dzikie silne Pokemony
Customizacja Menu
Usprawnienia wględem całej serii
Minusy
Drobne błędy graficzne
Design nowych Pokemonów
Ocena
9
Musisz zagrać!
Graliśmy na: Nintendo Switch
Musisz zagrać!

Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 0 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Powiązane produkty
Facebook