Opublikowano przez PlayStation Freak dnia 19.11.19 godz: 16:21
Star Wars Jedi Fallen Order - Recenzja!

Star Wars Jedi Fallen Order - Recenzja!

Ogromną furorę w sieci przez ostatnich kilka dni robi najnowsza przygoda w świecie Gwiezdnych Wojen. O Jedi Fallen Order z pod skrzydeł Respawn Studio odpowiedzialnego min. za Apex Legends czy Titanfall pierwszy raz usłyszeliśmy na EA Play 2018. W czasie, kiedy DICE borykało się z falą krytyki, która spłynęła na SW Battlefront 2, EA postanowiło wyjść naprzeciw oczekiwaniom. Fani dostali wtedy zajawkę tego czego się domagali od lat. Liniową grę akcji oferującą tylko przygodę single-player osadzoną w uniwersum SW. Rok później otrzymaliśmy pierwszy zwiastun a kilka dni temu gra zadebiutowała na rynku podbijając serca ludzi na całym świecie o czym świadczą rewelacyjne oceny nie tylko ze strony dziennikarzy ale i samych graczy.

„I have a bad feelings about this” taka była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po pierwszej prezentacji. Czy obawy okazały się słuszne? A może nareszcie doczekaliśmy się produkcji, na którą wszyscy czekali od czasów Knights of the Old Republic czy pozory mogą mylić? Zapraszam do recenzji!

 

 

Dawno temu w odległej galaktyce...

 

 

Fabuła gry osadzona jest w trudnych dla Jedi czasach. Rzuca światło, na wydarzenia które miały miejsce pomiędzy filmową Zemstą Sithów a Nową Nadzieją. Od słynnego rozkazu 66 w którym Imperator Palpatine nakazał eliminacje wszystkich rycerzy zakonu Jedi minęło kilkanaście lat. Większość z nich poległa w walce lub zginęła podczas masakry z rąk klonów. Pozostali przy życiu ukryli się w najdalszych zakątkach galaktyki lub całkowicie wyrzekli się mocy. Imperium powołało specjalne oddziały Inkwizytorów posługujących się ciemną stroną mocy, aby ci odnaleźli i wyeliminowali ostatnich żyjących Jedi.

 

 

 

 

Gra opowiada historię Cala Kestisa, młodego chłopaka, rudzielca o niezbyt przyjaznej aparycji którego zwyczajny dzień w pracy na złomowisku całkowicie odmieni jego życie. Cal zmuszony do użycia mocy demaskuje swoje pochodzenie i zostaję wzięty na celownik Inkwizytorki zwanej Drugą Siostrą. W trakcie desperackiej ucieczki poznaje dwójkę sprzymierzeńców: czterorękiego kapitana Modliszki – Greeza oraz byłą Mistrzynie Jedi Cerro która skrywając swą przeszłość oznajmia, że odcięła się od zakonu i wyrzekła mocy. Wspólnymi siłami bohaterowie podążą śladami dawnego mistrza Cordovy i starożytnej cywilizacji Zeffo w poszukiwaniu holokronu, w którym zapisano imiona i lokalizacje dzieci duchowo związanych z mocą. Mając na celu odbudowę zakonu oraz uchronienie niewinnych przed Inkwizycją Cal, będący zaledwie padawnem przejdzie przez szalenie trudne zadanie oraz wkroczy na ścieżkę do zostania Mistrzem Jedi.

 

 

Efektowne pojedynki to jeden z najlepszych elementów gry.

 

 

Już na początkowym etapie gry akcja rozpędza się niczym pędzący w niej pociąg. Lokacja żywcem przypomina pierwszy rozdział z drugiej części Uncharted gdzie Nathan Drake mierzy się z pędzącą maszyną. Dostajemy w ręce miecz świetlny i zaczyna się jazda. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to bardziej zręcznościowa platformówka pełna wspinania i skakania. Kiedy jednak już na początku dochodzi do pierwszego pojedynku na miecze w walce, która czerpie inspiracje serią Souls oraz Sekiro (wrócę do tego) w mojej głowie pojawiła się myśl: „nareszcie.” Nie da się ukryć, że dla każdego fana Gwiezdnych Wojen najważniejszym elementem gry jest właśnie ten ikoniczny świecący oręż o specyficznym odgłosie. Każdy chce iść kroić i ciąć szturmowców niczym prawdziwy mistrz Jedi jakim każdy z nas w dzieciństwie pragnął zostać.

 

 

Inspiracji serią Dark Souls nie trzeba długo szukać.

 

 

Twórcy od początku deklarowali nam rozgrywkę na kształt gier soulslike. Powiem tak, nie straszcie ludzi! Bo soulslike‘i charakteryzują się czymś wyjątkowym, nie tylko wysokim poziomem trudności. Jedi Fallen Order owszem oferuje sporo mechaniki zaczerpniętej z arcydzieł studia Fromsoftware (punkty medytacji odpowiadające ogniskom, respawn przeciwników po śmierci czy odpoczynku, ograniczoną ilością medykamentów czy utratę doświadczenia po śmierci) to jednak w moim mniemaniu (pozwolę sobie nazwać siebie ekspertem gier Dark Souls) niestety ta gra obok tego gatunku nie leżała. Upadły Zakon od początku zapowiadany był jako tytuł arcytrudny, w szczególności na wyższych poziomach trudności. Walka bardziej przypomina ofensywne Bloodborne z systemem kontry z Sekiro, ale czy twórca tej mechaniki wykonał dobrą prace? Soulsy są satysfakcjonujące, każde zwycięstwo dodaje nam chęci, z każdym zabitym wrogiem jesteśmy gotowi na więcej, bohater jest zaledwie nic nieznaczącą duszą która nie ma prawa istnieć w tym mrocznym świecie co napędza i motywuje do zabijania kolejnych przeciwników. Fallen Order natomiast na najwyższym stopniu trudności sprawi, że Rycerz Jedi będzie męczyć się z... KOZĄ. Czy po to bierzemy mecz świetlny w ręce, aby mieć problem z zabiciem górskiego kozła? Czy po to, aby siekać i kroić w efektownym stylu wojska imperium? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami.

 

 

Klony wciąż mają problemy z celnością

 

 

Sama walka jest szybka i efektowna. Cała paleta ciosów i efekciarskich kombosów wspomaganych dodatkowymi umiejętnościami cieszy oko. Gra oferuje szeroki wachlarz przeciwników. Podczas starć z siłami imperium staniemy naprzeciw szturmowcom którzy posługują się blasterami, różnorodną bronią do walki wręcz, rakietami czy miotaczami ognia. Na naszej drodze staną też kreatury z najciemniejszych zakątków galaktyki oraz przeciwnicy władający magią. Cal wraz z postępami fabuły nabywa też nowe zdolności używania Mocy. Łącząc machanie świetlną klingą z odpychaniem, przyciąganiem, rzucaniem przeciwnikami, spowolnieniem czasu powstaje naprawdę dobry efekt z ogromną ilością frajdy. Rozwój postaci opiera się na dość obszernym drzewku umiejętności podzielonym na trzy kategorie. Kestis z każdym poziomem otrzymuje punkty które spożytkować można na wykupienie odpowiednich skilli. Na naszej drodze spotkamy też całkiem zadowalającą ilość bossów. Nie muszę wspominać, chyba że najlepszymi starciami są te, gdzie po drugiej stronie staje przeciwnik uzbrojony w świetlny miecz? Każdy boss jest inny, każdy walczy inaczej i na każdego trzeba szukać innej metody. Chociaż w trybie fabularnym tak zwane naparzanie na ślepo też się sprawdzi to polecam wam bardziej taktyczne podejście do tematu.

 

 

BD-1 to pomocny kompan Cal’a bez którego misja skazana by była na niepowodzenie.

 

 

Jak już pisałem (a może i nie) gra w 70% jest platformerem, pełnym eksploracji, ukrytych przejść i niestety backtrackingów. W trakcie naszej podróży zwiedzimy 4 planety, na które wraz z nowymi zdolnościami będziemy wracać odblokowując wcześniej niedostępne miejsca. Wraz z postępami nie tylko Cal nabędzie nowe umiejętności. Towarzyszący mu mały droid BD-1 również się rozwija. Przydatny towarzysz nauczy się hakować przejścia, otwierać wcześniej zamknięte skrzynie, uleczy nas czy posłuży radą. W kolejnej fazie gry otrzymamy kolejne 2 lokacje, które zaoferują nam typowo liniowe misje fabularne. Gra opiera się na eksploracji, pełno tutaj znajdziek i skrzyń z elementami personalizacji postaci, które poza zmianami wizualnymi nie wnoszą nic do gry. Świetnie za to sprawdza się personalizacja miecza, gra oferuje bardzo dużo wymiennych elementów od koloru samej klingi (aż 7 barw do wyboru!) po wymienne elementy rękojeści czy aktywatora. Przemierzając kolejne etapy które na pozór wydają się klaustrofobiczne bardzo szybko odkryjemy ich złożoność i poziomowość, przez którą niejednokrotnie zgubimy drogę a podążając tymi samymi ścieżkami często odkryjemy coś nowego. Nie zabraknie prostych zagadek logicznych przypominających grobowce z nowej trylogii Tomb Raider.

 

 

Grobowce skrywają tajemnicę...

 

 

Lokacje szczere mówiąc nie powalają oprawą graficzną, całość najbardziej kojarzy się tak naprawdę z pierwszym Darksiders. Widać tutaj trochę pośpiech i brak dopieszczenia. Zwłaszcza w momentach, kiedy grafika ukazuje nam zwyczajnie niedokończone tekstury. Oprawa audio za to, to już jest tym co doskonale znamy z filmów. Charakterystyczne dźwięki blasterów oraz dział, odgłosy miecza czy melodie, które często będziecie nucić. Czuć tutaj klimat dzieła George’a Lucasa. Co do błędów to nie jest źle, nie zauważyłem żadnych poważnych czy uniemożliwiających grę. Odrobinę byłem poirytowany niewidzialnymi ścianami i pracą kamery, która przy auto przełączaniu się między przeciwnikami (polecam wyłączyć tę opcję) potrafiła momentami wariować. Wydajność (na konsoli PS4) momentami też szwankuje, kilka razy zdarzyło mi się nawet dość długie, bo kilkusekundowe szarpnięcie. Na duży plus zaliczam możliwość całkowitej personalizacji klawiszy na padzie i dostosowanie sterowania do własnych potrzeb.

 

 

Moc jest silna w tej grze

 

 

Na fali popularności jaka cieszą się obecnie ogromne gry, otwarte światy i tryby mutliplayer, linowe tytuły chociaż ubóstwiane przez miliony graczy nie mają łatwego życia. Ciężko dziś o dobrą grę fabularną. Czy Jedi Fallen Order jest taką grą? Powiem tak, jest to kawał przyzwoitej gry, której fabuła na początku nie porywa (trąci mi to filmami Disney’a) to w ostatecznym rozrachunku wypada bardzo dobrze. Produkcja od Respawn to zlepek gier, które podbijały rynek przez ostatnich kilka lat. Z pewnością znajdziecie tu elementy inspirowane God of War, Uncharted, Tomb Raiderem, Dark Souls, Sekiro czy serią Darksiders. Dobrze wypada eksploracja, chociaż plansze mogłyby być nieco większe. Walka jest solidna, dopracowana i efektowna. Tak moi Drodzy. Star Wars Jedi Fallen Order to gra która z pewnością każdemu przypadnie do gustu. Niech moc będzie z Wami! Piona!


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubiło 8 użytkowników

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 21.10.2022 godz 12:00
Plague Tale: Requiem - Recenzja bez spoilerów.
Plague Tale: Requiem - Recenzja bez spoilerów.
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 03.09.2021 godz 13:00
The Medium - Recenzja!
The Medium - Recenzja!
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 29.06.2021 godz 13:00
Ratchet and Clank: Rift Apart - Recenzja!
Ratchet and Clank: Rift Apart - Recenzja!
Opublikowano przez PlayStation Freak
dnia 10.05.2021 godz 14:52
Resident Evil: Village - Recenzja!
Resident Evil: Village - Recenzja!
 
Autor bloga
PlayStation Freak
O mnie

PlayStation Freak - Maniak od 1997.

Witajcie, chcecie wiedzieć kim jestem i dlaczego to robie? Już wyjaśniam.
Nazywam się Kamil i od 24 lat jestem graczem.

Wszystko oczywiście zaczęło sie dużo wcześniej ale maj 1997 uważam za oficjalną datę początku mojego szaleństwa. Często słyszę jak ludzie zastanawiają się: “Gdzie do cholery są moje pieniądze z komunii” :)

Ja doskonale wiem otóż pieniądze z Pierwszej Komunii już na następny dzień trafiły do małego sklepu RTV na osiedlu a ja stałem się dumnym posiadaczem pierwszego PlayStation. Od tamtego czasu dzielnie brnę przez kolejne generacje mojej ukochanej konsoli próbując łączyć życie osobiste, pracę, z wirtualnymi światami i postaciami - jak na razie skutecznie. :)
 


Powiązane produkty
Facebook