Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 05.02.20 godz: 14:28
Sunset Overdrive | Recenzja

Sunset Overdrive | Recenzja

Jak zwykle mam dla Was dwie recnzje! Tę wideo znajddziecie >tutaj<, natomiast zwolenników tekstów pisanych zapraszam do przeczytania jej poniżej.

 

Nie często zdarza mi się źle mówić o jakiejś grze. Przychodzi mi to jeszcze trudniej jeśli odpowiedzialne za nią studio, które do tej pory tworzyło produkcje zapadające graczom w pamięci schrzaniło sprawę. Insomniac Games bo o ich grze będzie dzisiaj mowa nie podołali z wymaganiami postawionymi im przez graczy. Sunset Overdrive wedle mojej opinii to gra zeszłej generacji a nie exclusive godny tylko jednej platformy. Zwłaszcza jako tytuł startowy. Ciekawi dlaczego? No to oglądajcie dalej, ale nie zapomnijcie zostawić suba i łapki w górę!

Zanim przejdę do krytykowania opowiem nieco o zarysie fabularnym, ale bardzo krótko bo w zasadzie nie ma wiele o czym mówić! Na rynek zostaje wypuszczony nowy napój energetyczny pewnej wielkiej korporacji, trwa z tego powodu wielka impreza, a my jako główny bohater bierzemy w niej udział… nie nie jako główna atrakcja, tylko jako służba porządkowa. Po wielkim toaście okazuję się, że firma nie zadbała o przetestowanie produktu i każdy kto wypił Overcharga zamienia się w zmutowane coś? My jako, że gardzimy takimi specyfikami bez procentów uchowaliśmy się i jesteśmy powiedzmy to normalni. Jedyna drogą ratunku jest przebicie się przez hordy odmieńców, opuszczenie miasta, zdemaskowanie korporacji i ratowanie ocalałych. Prościzna nie?!

Ale czy nie brzmi Wam to trochę znajomo? Weźmy może Daying Light połączone z The last of us, ooo i koniecznie jeszcze Deadpool! To będzie dopiero gra!

Wiem, że te porównania są oburzające i ujmują tym produkcjom, ale w trakcie grania w Sunset nie sposób było nie zobaczyć tych podobieństw. Zupełnie jak w daying light skaczemy po wszystkim co możliwe i unikamy walki w zwarciu bo horda odmieńców pożre nas żywcem. Skaczemy, odbijamy się, jeździmy po poręczach i drutach wysokiego napięcia generalnie po wszystkim czym się tylko da. Do tego wszystkiego strzelamy z broni typu hand made. Natomiast wrogowie są jak żywcem wyjęci z gry Naughty Dog, bo również dzielimy ich na tych podstawowych, wybuchających w stylu purchawek, czy tych ogromnych będących mutacją wszystkiego czego się da. To wszystko, to tylko porównania w wielkim uproszczeniu, ale nic nie mogło mnie odciągnąć od tego przekonania. Ta odtwórczość daje o sobie znać także w prowadzeniu narracji gdzie niczym jak w wyżej wymienionym Deadpoolu nasza główna postać zdaję sobie sprawę, że znajduje się w grze…

Rozgrywka polega na wykonywaniu zleconych nam przez różnych npców zdań. Skonstruowane są tak aby jak najwięcej zwiedzić, wyskakać i porozwalać napotkane hordy odmieńców. Wszystko to aby popchnąć fabułę naprzód. W zasadzie cała mechanika opiera się na wyżej wspomnianym ekstremalnym i zróżnicowanym eksplorowaniu sandboxowego miasta Sunset. Same zadania nie grzeszą różnorodnością zwykle podaj, przynieś, pozamiataj. Widać, że Insomniac stawiało w głównej mierze na zabawę płynącą z poruszania się po mieście, a nie fabułę i jak widać wcale się z tym nie kryją. W zarysie wszystko brzmi to bardzo fajnie, ale tylko w zarysie. Bo ile można tylko skakać, strzelać i gonić po mapie? Nie aż tak długo jakby oczekiwali tego twórcy. Mnie osobiście 8h kampania wynudziła i chciałem aby ta gra skończyła się jak najszybciej. Za to muszę pochwalić walki z niektórymi bossami bo to skakanie i inne cuda na kiju, pozwoliły na ciekawe urozmaicenie przy ważnych starciach. To chyba jedyny element, który nie wiał dla mnie nudą w tej grze. Ktoś może powiedzieć, że przecież ta gra nie powstał dla kampanii, fakt, to prawda, podobno cała rozgrywka opiera się na multi w jednej piaskownicy. Jednak po takim czasie od premiery trudno to ocenić. 

Oprócz tego warto wspomnieć o arsenale i modyfikatorach czyli specjalnych atrybutach, które mają za zadanie wzmocnić nasz mnożnik kombinacji czy zadawane obrażenia odmieńcom. Wachlarz broni jest całkiem spory i rzeczywiście jest w czym wybierać, jedne oddziałują lepiej na określonych wrogów inne zaś lepiej sprawdzają się na robotach Fizzco. Jednak przez zdecydowaną większośc casu i tak używałem tylko dwóch zabawek. Obrzyna i bazooki z miśków! Każdą z broni możemy levelować i podnosić jej statystyki wraz z tym jak często się jej używa, to samo tyczy się wcześniej wspomnianych manipulatorów. Te z kolei dają nam premie stylu, premię do wytrzymałości a także do zadawania większych obrażeń określonym grupom wrogów. Szkoda tylko, że przez większośc czasu nawet nie zauważyłem czy rzeczywiście to coś daje…Przeleciałem przez połowę gry tak naprawdę nie wiedząc, że to istnieje i gdy w końcu odkryłem jak to działa to nie czułem zbytniej różnicy, czym mam je uruchomione czy też nie.

Chyba jedyny aspekt, do którego nie mam co się przyczepić to to, że gra mimo walki z hordą nie chrupie i wygląda nawet jak na koniec generacji bardzo ładnie. Kolorowa stylistyka graficzna, przerysowane karykaturalne postacie, czy pięknie wyglądające miasto dodają tej grze charakteru. Wszystko tętni tam życiem. Muzyka także została dobrze skomponowana i klimatyczne elektroniczne brzmienia oddają futurystycznego ducha jakiego chciano zaszczepić w tę grę. Natomiast polska lokalizacja… pozostawia sporo do życzenia i nawet po długiej grze ciężko się jest do niej przyzwyczaić. Twarde, sztywne i aż do bólu czytane dialogi czasem wychodzą gorzej niż w mojej recenzji!

Wspomniałem na początku, że Sunset jest dla mnie grą jak z zeszłej generacji. Takie mam odczucie, i niestety trwało ono przez cały czas gry. Archaiczny styl prowadzenia rozgrywki opierający się ciągle na tym samym. Powrót do piaskownicy, jak za czasów Xboxa 360, gdzie tam ten gatunek królował oraz sztywność napisanych postaci tylko to potwierdza. Jednak czy ta gra jest aż taka zła? Bilansując wady i zalety nie dostaniemy równowagi, ale to nie znaczy, że plusów tam nie ma. Śmieszne powiedzonka, czy prześmiewcze przedstawienie subkultur, potrafi wywołać uśmiech na naszej twarzy. Ogólnie cała gra jest prześmiewcza formą, można powiedzieć satyrą gry. Tylko, że niestety do mnie to zupełnie nie trafiło. Biorąc pod uwagę jednak nie tylko odczucia a całokształt wystawiam Sunset Overdrive ocenę 6.5 / 10. Ciekawa artystyczna wizja, która może ale nie musi trafić w Wasze gusta. 


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubił 1 użytkownik

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Powiązane produkty
Facebook