Opublikowano przez Ryudo-Kai dnia 08.03.20 godz: 21:43
Yakuza 0 | Recenzja

Yakuza 0 | Recenzja

Cykl gier o przygodach Kazumy Kiryu ciągnie się nieprzerwanie od prawie 14 lat. Premiera pierwszej części miała miejsce w 2006 roku i była daleko wschodnią odpowiedzią na sukces zachodniego GTA. Gdy SEGA zwietrzyła, że ósma generacja i popyt na remaki nie maleje, postanowiła odnowić swoje dotychczasowe gry. Tak powstał projekt 10th anniversary czyli przywrócenie wszystkich części na obecne konsole. Dziś, co prawda zaczniemy od fabularnego początku, a raczej prequelu, bo recenzje Yakuza Kiwami czyli protoplasty znajdziecie na NotNooB.pl. Natomiast wideo recęzje jak zwykle na naszym YT.

Tatuaże to znak rozpoznawczy Yakuzy

 

Kamurocho to stworzona na potrzeby gry fikcyjna dzielnica w prefekturze Tokio. Została wzorowana na Kabukichō - rzeczywistej znajdującej się w Shinjuku znanej z powiedzmy hmy... szeroko pojętej rozrywki. Właśnie tam poznajemy Kiryu Kazumę, młodego gniewnego, który pragnie wspinać się po szczebelkach kariery gangsterskiego półświatka. Dostaje on zlecenie zastraszenia pewnego biznesmena, w celu sprzedaży okolicznej nieruchomości. Wszystko idzie zgodnie z planem. Oklep przyniósł skutek i osobliwy rekin biznesu zlecający zadanie wręcza Kiryu zapłatę.Jak zapewne się domyślacie to nie koniec tej całej historii, bo następnego ranka, policja znajduję poturbowanego przez Kiryu meżczyznę martwego. Jako, że nasz bohater należy do Yakuzy aby nie rzucić cienia podejżenia na swją “rodzinę gangsterską” zostaje zmuszony przez poruczników, do oddania się w ręce policji, przez co ochroni on wszystkich innych. Bohater zarzeka się, że jest niewinny i ktoś go wrobił. Prosi więc o kilka dni aby spróbować oczyścić swoje imię i znaleźć zabójcę. Dodatkowo sprawy nie poprawia fakt, że Kazama Shintaro - główny kapitan i mentor Kiryu odsiaduje wyrok w więzieniu, a każde skojarzenie z przestępstwem przedłuży mu czas odsiadki i osłabi pozycję klanu. Kiryu jest więc między młotem a kowadłem. Żadna opcja nie jest dobra. Gdy w trakcie swojego śledztwa odkrywa, że rzeczywiście został wrobiony. Uświadamia sobie, że jest kozłem ofiarnym mającym przypieczętować walkę różnych sił Kamurocho o pewien skrawek niezagospodarowanej przestrzeni zwanej Empty Lot… 

No i jest jeszcze druga strona medalu. Poznajemy początki Goro Majimy, jego spokojne oblicze, przeszłość, a także to, jak został menadżerem największego klubu nocnego w Sotenbori zwanego Grand. Z tej części gry, dowiemy się także w jaki sposób jego losy przeplatają się z Kiryu, jak sprzeciwia się rozkazom wyżej postawionego w hierarchii członka klanu, w walce o teoretycznie wspólną sprawę, rewitalizacji Kamurocho. 

Możecie wierzyć lub nie ale to tylko wstęp do całej fabuły, w dodatku w wielkim skrócie. Na tyle na ile mogłem, starałem się omijać najważniejsze kwestie związane z historią by nie spoilerować Wam całej intrygi! Bo tym właśnie ta gra góruje nad innymi! Przemyślaną, wciągającą i kosmicznie uzależniającą fabułą! Rzekłbym, że na równi z jakimś świetnym serialem! To właśnie dla niej gra się Yakuzę! 

Detale miasta to kawał dobrej roboty, szczególnie odbijające się w kałużach neony!

 

Wracając jednak do rzeczy. Nie każdy pokocha Yakuzę i nie każdy zapragnie dołączyć do Kiryu czy Majimy. Gra jest wybitnie charakterystyczna. I w żadnym wypadku nie przypomina GTA. No dobra może troszkę, przez ilość i mnogość zadań jakie mamy do wykonania w Kamurocho. Od sub stories czyli małych przerywników będących formą sub questów, po granie w gry na klasycznych automatach SEGI. Rozwijanie swojego “legalnego biznesu”, walki w podziemnym kręgu, czy umawianie się na randki.... Masa! Masa zadań pobocznych jakie możemy wykonać w serii gier Yakuza jest tak wielka, że można by zrobić z tego osobną recenzję. Wymieniłem ich dosłownie parę bo sam jestem przeciwnikiem takich zapychaczy w grze, więc za wiele wam na ten temat osobiście nie powiem. Jednak daję słowo, że jeśli ktoś lubi wszystkie zadania poboczne, zbieractwo, maksowanie gry i tym podobne, to w Yakuzie wsiąknie na ponad 100h! Nie zapominając już o wcześniej wspomnianym “legalnym interesie”, gdzie przyczyniamy się do rozwoju małych knajpek czy, sklepów w danych obszarach dzielnicy. To chyba najciekawszy aspekt poza fabularnej rozgrywki, któremu poświęciłem troszkę więcej czasu grając w Yakuzę 0.

Jak prezentuje się grafika? Samo miasto tętni życiem i wygląda obłędnie. Wszędzie kolorowe neony, sklepy, kawiarnie, puby, do których możemy wejść i zmarnować tam nasz czas. Woda na ulicy i odbijające się tam światła a także zatłoczone Tokijskie ulice pełne naganiaczy i promotorów. To widok, który na długo zapamiętamy. Zobaczymy pędzących ludzi do pracy, bezdomnych i typów spod ciemnej gwiazdy. Dosłownie każdą klasę społeczną! Jednak niestety wygląd tych postaci pozostawia sporo do życzenia. Ja wiem, że Zero czerpie pełnymi garściami z remaku Kiwami, ale chyba w każdej odnowionej części będę to wypominał. Bo ciągnie się to jak smród po gaciach… jeżeli już coś się robi i chce zrobić dobrze to nie można iść na łatwiznę. Modele żyjących tam osób to kopiuj wklej! Mamy pewną określoną pulę ludzi, którzy przewijają się cały czas. Czy to w nocy, czy przez dzień zawsze widzimy te same mordy. Ta sama sprawa tyczy się napotykanych po drodze zbirów. Oprócz nazwy, typu Yakuza, Dojima Family, Hooligans, czy innych takich nie uświadczymy tutaj innowacji. Te same twarze, te same sylwetki różniące się fryzurą i nazwiskiem. Jeśli miałbym wymienić głównym minus tej gry to byłoby to właśnie to, ta monotonia przeciwników. Kolejnym zaś to ciągłe potyczki w tych samych miejscach na ulicy. Nie ważne czy jesteśmy tam pierwszy czy piętnasty raz, mimo że sklepaliśmy już tam lokalnych opryszków, to gdy będziemy chwile później wracać tą samą drogą i tak zasadzają się na nas jakby w ogóle nas tam nie było. Dodatkowo bardzo upierdliwe jest to, że nie zawsze jesteśmy w stanie uciec, przed przeciwnikami, co staje się to mega frustrujące gdy chcemy szybko przedostać się do następnego miejsca.

Kiryu Kazuma nasz charyzmatyczny bohater.

 

Pozostaje jeszcze jeden bardzo istotny fakt. Sama rozgrywka. Ona także nie należy do mocno rozbudowanych. I jestem pewny, że nie spodoba się każdemu. Tak naprawdę polega ona na przejściu z punktu “A” do “B”. Pokonaniu napotkanych po drodze zbirów, popchnięciu fabuły dalej i znów zataczamy kółeczko. Jedyne co urozmaica nam to mordobicie to styl w jakim to robimy. Zarówno Kiryu jak i Majima posiadają trzy tryby, lub jak kto woli oblicza, które możemy rozwijać za ustukaną gotówkę. Szybki oznaczony kolorem fioletowym, bazujący na unikach i lekkich atakach. Żółty, będący przeciwieństwem fioletowego, oparty o brutalną siłę i używanie wszystkiego dookoła jako broni, oraz Niebieski będący połączeniem tych dwóch wcześniej wspomnianych. I w większości przypadków walki, a zwłaszcza gdy gramy Kiryu jest on najskuteczniejszy. Ich używanie opiera się w zasadzie na klepaniu na przemian kwadrata i trójkąta tak aby uzyskać jak najlepsze comba. Tak jest to tak ubogie jak brzmi, ale jak wspomniałem wcześniej nie dlatego gra się w Yakuzę! 

Bardzo dużo czasu poświęciłem w tej recenzji na omówienie czym jest ta gra oraz o jej głównych wadach. Ale ma to swoje uzasadnienie. Bo w Yakuze gra się dla klimatu, gra się dla wspaniałej, wciągającej i pełnej intryg fabuły. Dla świetnie napisanych postaci, a także walk z “bossami”, którymi są  porucznicy lub inni wysoko postawieni w hierarchii klanu zamieszani w naszą sprawę. Wszystkie mniejsze błędy, czy niuanse w postaci kiepskiej kamery można przeboleć, bo i tak pochłonięci historią nawet nie zwrócimy na nie uwagi. Dla mnie Yakuza 0 to zdecydowany must have do ogrania! Wystawiam tej grze ocenę 8/10, tylko tyle ze względu na to, że schemat prowadzenia rozgrywki nie przypadnie do gustu każdemu graczowi. Zdaję sobie  także sprawę, że gameplay nie jest tu idealny, i może znudzić gracza, który oczekiwał, że to japońskie GTA.

 

 


Jeśli spodobał Ci się wpis - kliknij
Polubił 1 użytkownik

Komentarze
Dodaj komentarz
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje ten wpis
Zobacz także
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 12.07.2023 godz 19:36
Shadows of the Damned | Recenzja
Shadows of the Damned | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 16.06.2023 godz 18:31
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Sakuna: Of Rice and Ruin | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 04.02.2023 godz 11:15
Hi – Fi Rush | Recenzja
Hi – Fi Rush | Recenzja
Opublikowano przez Ryudo-Kai
dnia 09.12.2022 godz 13:53
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
Granblue Fantasy Versus | Recenzja
 
Autor bloga
Ryudo-Kai
O mnie

Geek od urodzenia. Poczatkowo wierny Atari i Comodore, później zatwardziały PCtowiec, by od czasu PS2 wrócić do łask konsol. Teraz nie ma już znaczenia platforma tylko gry! Oprócz tego wielbie Marvela, książki Zambocha, oraz szeroko pojętą fantastykę. Czasem jeszcze jakieś anime lub serial obejrzę :)
 


Facebook