Nintendo zawsze dba aby ich gry dawały jak największą radość z rozgrywki! Nie inaczej jest tutaj. Nie trzeba cerować Yoshi Woolly World aby cieszyć się grą! Przygody sympatycznego zielonego dinozaura choć króciutkie potrafią dostarczyć naprawdę wielu wspaniałych chwil w trakcie rozgrywki. Szczególnie jesienną porą, gdzie ubierzemy się w gruby sweter wydziergany przez babcię, weźmiemy kubek czegoś na rozgrzanie i wczuwamy się w ten spokojny, relaksujący klimat jaki zapewnia nam ta przygoda! Ja się o tym przekonałem osobiście, a Wy chcecie? No to zapraszam do recenzji! Jak zwykle pod spodem znajdziecie recenzję wideo!
PS Wybaczcie ramki w screenach nie ogarnąłem żeby je wyłaczyć w trakcie zgrywania!
W platformerach historia, nigdy nie jest jakoś skomplikowana. Skonstruowana raczej tak aby nawet najmłodsi mogli ją zrozumieć. Na dziergany świat napada zły Magikoopa, pomocnik Bowsera Juniora, który kradnie całą włóczkę z wełnianych dinozaurów Yoshi. Cudem ocaleli dwaj mięciutcy przedstawiciele wychodzą z tego wszystkiego bez ani jednego poprutego szwa. Próbują oni zatrzymać Magikoope, ale bezskutecznie. Nadzieja jednak nie jest stracona bo pozostawia on po sobie ślad w postaci kłębków włóczki, którą nasz bohater musi skompletować aby na nowo wydziergać swoich przyjaciół! Tak oto przenosimy się do mięciutkiego, przytulnego i włochatego świata Yoshiego.
Dziergany świat Yosiego prezentuje się nadwyrz uroczo.
Sama rozgrywka to klasyk platformowego gatunku. Przemierzamy różnorodne, kolorowe i pełne mięciutkiej włóczki światy. W sumie jest ich sześć, w każdym po 8 plansz. Jest pierwszy podstawowy ten ala z Mario, następnie pustynia gdzie piramidy są skonstruowane z filcu oraz włóczki, kraina zimowa w skład, której wchodzą ciepłe sweterki, wata w postaci puszku śnieżnego i cynamonowe domki, a także dżungla wypełniona kotarami i lianami z rozwiniętych materiałów krawieckich. To tylko skromne przykłady jakie czekają na nas w całej grze. Mnie osobiście najbardziej podobał się ten zimowy, jakoś tak wywołał we mnie nostalgię i paradoksalnie przyjemne ciepło! Do tego chodzi jeszcze urokliwa muzyka, która w tym etapie brzmiała najlepiej.
Co do samej rozgrywki, nasz wełniany przyjaciel musi unikać przeszkód i pułapek porozstawianych na niego na prawie każdym zakątku planszy. Dziury, przeszkody, przeciwnicy i tym podobne. Cała rozgrywka pozszywana jest z charakterystycznych utrudnień, adekwatnych dla danego świata. W dżungli atakują nas małpy, a my skaczemy po platformach i bujamy się między przeciwnikami. W świecie zimowym posadzka to kostki lodu gdzie Yoshi ślizga się swobodnie na swoich wełnianych łyżwach. Zaś w piramidach plączemy się po kosmatym labiryncie.
Na szczęście nie jesteśmy bezbronni, możemy pożerać naszych przeciwników i robić z nich kłębki??? Tak, Yoshi w swoim układzie trawiennym najwidoczniej posiada druty do prucia materiału i przerabia ich na pałętające się za nim kłębki włóczki. Te może następnie ciskać w przeciwnika. Ale to nie jest tylko broń, co raczej element, którym cerujemy świat! W określonych miejscach spostrzeżemy, że czegoś tam brakuje, jakiejś platformy, skrzydła od wiatraka czy rury. Jeśli celnie rzucimy w nią naszą wełnianą kulką to wydzierga się obiekt, którego możemy potem użyć aby przedostać się dalej lub w jakieś sekretne miejsce. Ale to nie wszystko bo są także fragmenty mapy lub i całe etapy, gdzie Yoshi zostaje przeszyty w zupełnie coś innego. Albo staje się gigantyczny, i niszczy wszystko na swojej drodze, albo staje się samolotem pędzącym w przestworzach wokół mięciutkich chmurek, jest jeszcze samochodzik i syrenka ale one jakoś występowały najrzadziej i nie utkwiły mi jakoś szczególnie w pamięci. Co jeszcze? Ano Yoshi ma za wiernego przyjaciela maskotkę pieska, który w określonych planszach lub użyciu naszywki, o której opowiem za chwile, przynosi mu napotkane na drodze fanty. Są to zbierane podczas przechodzenia mapy diamenciki, kłębki włóczki innych Yoshi, a także rozpędzony potrafi taranować wrogów i pozwala nam skoczyć wyżej i dalej ze swojego grzbietu. Jak więc widzicie gameplay wyszyty przez projektantów jest na najwyższym poziomie i dostarczy masy atrakcji podczas rozgrywki! Jeszcze tylko wspomnę o małym usprawnieniu. Po pokonaniu każdego bossa, zarówno pół światu jak i całego danego świata otrzymujemy wspomniane wcześniej naszywki. Pozwalają nam one na różnego rodzaju udogodnienia. Możemy przykładowo w dowolnym etapie wezwać pieseła, stać się odpornym na lawę i ogień, czy sprawić, że przeciwnicy będą zadawać nam mniejsze obrażenia gdy się z nimi zetkniemy.
Poziomy są skonsruowane z najwyższą dbałością o detale.
Przyznaję, może się to wydawać sporym ułatwieniem, ale bez niektórych nie jesteśmy w stanie ukończyć poziomu w 100%. A to wiąże się z zebraniem wszystkich stokrotek, wszystkich kłębków czy diamencików, przez co wkracza w grę pierwszy minus! Ponowne przechodzenie tych samych plansz w kółko. Bo gra choć krótka i można ją przejść w około 10h, oczywiście nie masterując, to potrafi nam się czasem tym back trackingiem po prostu znudzić. Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe poziomy, za zebranie wystarczającej ilości stokrotek. Jednak aby mieć wbite 100% musimy wrócić się do poszczególnych etapów właśnie wyposażeni w odpowiednia naszywkę.
Naszywki to spore ułatwienie ale w niektórych etapach są niezbędne.
Niestety chyba muszę przejść teraz do tych mniej fajnych rzeczy. Pierwsze co rzuca się w oczy to mała różnorodność bossów. Dość szybko przekonamy się o wtórnym wykorzystaniu przeciwników i niestety przy małej ilości poziomów dość łatwo to zauważyć. Dodatkowo dochodzi do tego nierówny poziom trudności, o ile można nazwać tą grę trudną, bo jedne poziomy są banalne, ale to tak totalnie banalne, drugie odrobinę trudniejsze, a jeszcze inne nawet sprawiają nam jakie takie wyzwanie. Nie zmienia to faktu, że rozstrzał między super banalnymi, a tymi trudniejszymi jest mocno zauważalny. Zwłaszcza, że nie wiadomo kiedy możemy się tego spodziewać. Kolejna sprawą wychodzącą nie najlepiej to muzyka, coś sobie tam pyrka, ale jak się wsłuchamy co dokładnie to niestety wolelibyśmy tego nie słyszeć bo jest to dość upierdliwe w trakcie dłuższej rozgrywki. Ja wiem, że to platformer i nie ma co się spodziewać szału, ale kurde tak dopieszczony gameplay zasługuje na muzykę z nieco wyższej półki. Za to mały plusik za udźwiękowienie samego Yosiego, które potrafi rozbawić do łez :)!
Zatem uszyjmy jakieś podsumowanie tej recenzji. Jak zwykle wadą każdej gry na Wii U jest szybko rozładowujący się padlet, nie inaczej jest tutaj bo rozgrywka w Yoshi Woolly World była naprawdę bardzo przyjemna i nie omieszkałem w wolnej chwili przysiąść do gry na dłużej. Dlatego bez większych oporów wystawiam tej grze ocenę 8/10. Drobne minusy jak słaba muzyka, czy powtarzalni przeciwnicy, to niewielka wada przy tak pieczołowicie wydzierganym gameplayu. Yoshi Woolly World to przyjemna, relaksująca i komfortowa rozgrywka w sam raz dla każdego gracza, bez wyjątku co do wieku!